Złoty kontynuuje spadki. Powodem jest globalna ucieczka od jakiegokolwiek ryzyka w kierunku gotówki w USD. Sygnałów ewentualnej zmiany kiepskich nastrojów na PLN należy szukać na amerykańskich rynkach akcji. To one wyznaczają poziom strachu. Na razie indeks S&P500 utrzymuje się powyżej dna z grudnia 2018 r. i daje pewne nadzieje na uspokojenie się sytuacji. Jeżeli jednak ten poziom nie utrzyma się, można oczekiwać kolejnej fali paniki, również na PLN.

Rada Polityki Pieniężnej nie pomogła złotemu, obniżając stopy procentowe w Polsce. Rynek się tego spodziewał i zaczął wyprzedawać PLN już wcześniej. Decyzja Rady była „kropką nad i", a w reakcji na nią inwestorzy przyspieszyli w wyprzedaży złotego. Ich obawa jest słuszna. W sytuacji bardzo wysokiej inflacji RPP obniża stopy procentowe, podczas gdy aktywność gospodarcza i tak nie może przyspieszyć z uwagi na ograniczenia z powodu kwarantanny. Impuls niższych stóp zadziała więc dopiero po powrocie życia do normalności, ale obniżając stopy teraz RPP przyczynia się do zmniejszenia atrakcyjności złotego. Tym samym spadek PLN przeszkodzi w utrzymaniu inflacji w ryzach, ponieważ import będzie droższy. To niebezpieczna spirala. Na kondycję polskiej gospodarki kluczowy wpływ mają decyzje głównych światowych banków centralnych i panika na rynkach. Zastanawiające jest więc, dlaczego nie poczekano z obniżką stóp procentowych i nie skupiono się jedynie na pakietach pomocowych, w tym na programie skupu aktywów. Przy okazji, właśnie w kontekście inflacji warto zwrócić dziś uwagę na odczyt dynamiki wzrostu cen dóbr produkcyjnych – indeks PPI na wzrosnąć jedynie o 0,3%.

W nocy, już po zakończeniu środowej sesji w USA, Europejski Bank Centralny ogłosił program ratunkowy dla Strefy euro. W efekcie EBC poszedł w ślady amerykańskiej Fed, znany jest też już pakiet pomocowy Banku Japonii. EBC ma skupić aktywa o wartości 750 mld euro, w ramach przeciwdziałania negatywnemu wpływowi pandemii koronawirusa na europejską gospodarkę. Skup ma być przeprowadzony do końca 2020 r. Nowy program ma objąć różne klasy aktywów, w tym obligacje skarbowe.

Jednocześnie kolejne kroki wprowadza się w USA. Amerykański Senat przyjął, a Donald Trump podpisał w środę pakiet pomocowy na czas epidemii koronawirusa o szacunkowej wartości 105 mld USD. Przewiduje on między innymi darmowe testy na Covid-19 i płatny 10-dniowy urlop chorobowy dla niektórych zakażonych pracowników.

Na razie PLN pogrąża się w bessie. Indeks złotego zbliża się do poziomu wsparcia, czyli wielu lokalnych dołków z 2016 r. Trwałe przebicie tego pułapu oznaczałoby, że jedyne wsparcie, jakie pozostanie złotemu, to dno wyznaczone podczas krachu na początku 2015 r., związanego z uwolnieniem kursu franka szwajcarskiego.

Dzisiaj warto śledzić, czy na USD/PLN zostanie naruszone 4,279. To ostatni poziom oporu, a kolejny znajduje się dopiero kilkadziesiąt groszy wyżej. Sytuacja wygląda niebezpiecznie również na EUR/PLN, ale dopóki kurs nie opuści przedziału 4,529-4,582, można mieć nadzieję na utrzymanie się ośmioletniego trendu horyzontalnego. CHF/PLN tymczasem kontynuuje hossę po opuszczeniu poziomu 4,05. Tutaj na wykresie nie ma żadnych oporów. Krach funta spowodował natomiast, że wrócił on do bessy. GBP/USD kieruje się w stronę 1,05, co z kolei nie pozwala na wzrosty GBP/PLN.

Pomimo wielkiego strachu, daleko jest od prawdziwego krachu PLN. W tym zestawieniu przoduje waluta Norwegii. Z uwagi na spadki cen ropy, od której Norwegia jest wielce zależna, od 9 marca do wczoraj kurs USD/NOK wzrósł z około 9,5 do 12. To przekłada się na wzrost PLN w stosunku do NOK, a tak taniej korony norweskiej nie było od 1994 r.











>>> Czytaj też: Kupujemy jak szaleni. Kwarantanna wygrała w sklepach z Bożym Narodzeniem