Operacja "LOT do Domu" to ogromne wyzwanie, w które zaangażowana jest cała flota PLL LOT, od samolotów turbośmigłowych Bombardier Q-400, po samoloty Boeing 787 Dreamliner - powiedział PAP rzecznik LOT Michał Czernicki. Rejsy odbywają się m.in. w kierunkach, których LOT nie wykonywał nigdy wcześniej.

Czernicki przypomniał w rozmowie z PAP, że realizowana przez PLL LOT operacja "LOT do Domu" jest operacją na niespotykaną dotąd skalę. Dodał, że aby umożliwić Polakom powroty do kraju przewoźnik wykonuje nawet kilkadziesiąt lotów dziennie.

"To niesamowite wyzwanie dla linii lotniczej, gdyż standardowo projektowanie i uruchomienie trasy regularnej zajmuje 3-4 miesiące. W przypadku lotów specjalnych w ramach akcji +LOT do Domu+ często na przygotowanie całej operacji mamy od kilkudziesięciu do nawet kilku godzin" - powiedział rzecznik PLL LOT Michał Czernicki.

Dodał, że chodzi o szereg ustaleń m.in. z organami obsługi przestrzeni powietrznej, władzami lotniczymi poszczególnych krajów, a także z obsługą lotnisk.

"Wszystko po to, żeby nasze samoloty, nie tylko mogły dolecieć do miejsc, z których odbiorą Polaków, ale żeby przede wszystkim, mogły to zrobić bezpiecznie" - podkreślił.

Reklama

Zaznaczył, że część rejsów, jak chociażby do Abu Dhabi, Dohy, Kapsztadu, Malediwów, Manili czy Cebu to operacje, które nigdy wcześniej nie były przez PLL LOT wykonywane.

Czernicki podkreślił, że w ramach operacji LOT wykonuje kilkadziesiąt rejsów dziennie, a w całą akcję zaangażowane są wszystkie typy samolotów będących we flocie przewoźnika, począwszy od samolotów turbośmigłowych Bombardier Q-400, poprzez samoloty z rodziny Embraer E-Jets, Boeingi 737, a kończąc na Boeingach 787 Dreamliner wersji 8 i 9. Wersja B787-9 - jak podkreślił - może zabrać na pokład nawet 294 pasażerów.

"Staramy się optymalnie dobierać flotę do kierunków podróży jak i liczby osób, czego przykładem może być Londyn, który w przypadku rejsów regularnych obsługiwany jest poprzez flotę średniodystansową, ale z racji na bardzo duże zainteresowanie osób chcących powrócić do Polski wysyłamy tam także samoloty typu Boeing 787 Dreamliner" - powiedział.

Czernicki zaznaczył również, że wszystkie rejsy odbywają się "zgodnie z najwyższymi normami bezpieczeństwa, zarówno dla pasażerów, jak i dla załogi".

"Jesteśmy dobrze przygotowani. Załoga prowadzi obsługę na pokładzie w profesjonalnych maskach, w rękawiczkach, a w każdym samolocie znajdują się żele dezynfekujące. Zostały również wydzielone toalety, z których korzystać może wyłącznie załoga samolotu" - powiedział. Dodał, że na pokładach wprowadzono zasadę "no contact", czyli ograniczenia kontaktu załogi z pasażerami; catering serwowany jest w jednorazowych pojemnikach.

Z kolei samoloty typu Boeing 787 Drealiner wyposażone są w filtry HEPA, które filtrując powietrze mogą wychwycić ponad 99 proc. zanieczyszczeń, w tym wirusy. Po wykonanym locie - jak zaznaczył rzecznik - samoloty przechodzą dezynfekcję.

W niedzielę w ramach akcji "LOT do Domu" odbyło się 27 lotów czarterowych do Warszawy. Loty odbyły się m.in. z Amsterdamu, Bangkoku, Cancun, Madrytu, Paryża, Podgoricy i Zagrzebia.

Na poniedziałek zaplanowano natomiast 25 rejsów, min. z Amsterdamu, Bangkoku, Chicago, Edynburga, Miami, Sztokholmu, Zurichu i Barcelony.

W kolejnych dniach rejsy zaplanowano m.in. z Cancun, Denpasaru, Kapsztadu, Malediwów, Dubaju, Trondheim, Varadero i Zanzibaru.

Operacja "LOT do Domu" rozpoczęła się 15 marca. W jej ramach organizowane są specjalne rejsy czarterowe w różne regiony świata, aby umożliwić powrót do domu polskim obywatelom i uprawnionym do tego cudzoziemcom. W ciągu 7 dni trwania operacji LOT wykonał 185 rejsów przywożąc do kraju 25 764 osoby.

Daty i miejsca lotu można sprawdzić na stronie internetowej www.lot.com. Jeżeli rejs nie jest dostępny w systemie rezerwacyjnym, poróżni pozostający za granicą mogą zgłosić zapotrzebowanie na wykonanie specjalnego przelotu w witrynie LOTdoDomu.com. Czartery odbierają podróżnych z Europy, a także Azji czy Ameryki. Obejmują miejsca dotychczas nieobecne w LOT-owskiej siatce połączeń, np. Maltę czy Reykjavik.

>>> Czytaj też: Tarcza antykryzysowa prawie gotowa. W projekcie nie brakuje punktów zapalnych