"ALARM KORONAWIRUSOWY GOV.UK. Nowe zasady, które teraz obowiązują: musisz zostać w domu. Więcej informacji i wyłączenia na gov.uk/coronavirus Zostań w domu. Chroń NHS. Ratujcie życie" - głosi treść SMS-ów rozsyłanych we wtorek na wszystkie telefony komórkowe w kraju. To pierwszy przypadek ogólnokrajowego użycia istniejącego od 2014 r. systemu alertów telefonicznych.

W poniedziałek wieczorem brytyjski premier Boris Johnson ogłosił m.in., że w celu zatrzymania epidemii z domów można wychodzić tylko po zakupy, do lekarza lub apteki oraz do pracy, jeśli wykonuje się kluczowy zawód i nie może pracować zdalnie. Zamknięte zostały też wszystkie sklepy z innymi niż kluczowe artykuły, tzn. żywność, środki higieniczne czy lekarstwa.

Mimo że na stronach internetowych rządu wyjaśnione jest, że kluczowymi pracownikami są m.in. personel medyczny i pomocniczy, w tym dostawcy i wolontariusze, pracownicy opieki społecznej, nauczyciele i personel szkół, przedszkoli i żłobków, policjanci i wszystkie służby mundurowe, producenci i dystrybutorzy żywności, pracownicy transportu, sieci energetycznych, wodociągowych, banków, zakładów pogrzebowych, sędziowie, duchowni, dziennikarze czy władze na wszystkich szczeblach, wiele osób wskazywało we wtorek, iż te wytyczne nie są wystarczająco precyzyjne i niektóre firmy informowały pracowników o koniczności przyjścia do pracy. W szczególności wątpliwości pojawiły się w kwestii pracowników sektora budowlanego.

Z kwestią tego, kto jest kluczowym pracownikiem, a zatem ma prawo jeżdżenia do pracy łączy się jeszcze jedna kontrowersja - korzystania z transportu publicznego, zwłaszcza w Londynie. W ciągu ostatnich kilku dni władze brytyjskiej stolicy ograniczyły funkcjonowanie metra i autobusów, zaś laburzystowski burmistrz Sadiq Khan mówił, że z komunikacji powinni korzystać tylko pracownicy kluczowych służb.

Reklama

Wprawdzie w ostatnich dniach korzystanie z komunikacji miejskiej znacząco spadło (nawet o 70 proc. w przypadku metra i 40 proc. w przypadku autobusów), ubocznym skutkiem zmniejszonego kursowania jest to, że wagony metra i autobusy są zatłoczone tak samo jak zwykle. We wtorek brytyjskie media i sieci społecznościowe publikowały zdjęcia i nagrania wideo z metra, aby podkreślić problem.

Do sprawy odniósł się we wtorek po południu minister zdrowia Matt Hancock, który powiedział, że powinno jeździć więcej składów metra, a najlepiej byłoby, gdyby komunikacja miejska działała według normalnego rozkładu.

Hancock, który we wtorek zastąpił Johnsona podczas codziennej konferencji prasowej w sprawie walki z epidemią, poinformował też, że na zeszłotygodniowe wezwanie NHS, czyli publicznej służby zdrowia, odpowiedziało już prawie 11,8 tys. emerytowanych pracowników, w tym 2660 lekarzy i 6147 pielęgniarek. Ponadto od przyszłego tygodnia do pomocy włączonych zostanie 5,5 tys. studentów ostatnich lat studiów medycznych i 18,7 tys. pielęgniarskich, a NHS poszukuje też 250 tys. wolontariuszy, np. do dowożenia żywności czy lekarstw. Poinformował również o tym, że w jednym z centrów konferencyjnych we wschodnim Londynie wkrótce zostanie otwarty tymczasowy szpital, który będzie mógł przyjąć 4 tys. pacjentów z koronawirusem.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)