"Będziemy tam, gdzie są oni. Będziemy mieli lekarzy podejmujących rozdzierające serce decyzje. Będziemy myśleć, co zrobić ze wzrostem (zachorowań), jak dostać respiratory, gdzie znaleźć łóżka" - mówił w piątek Garcetti.

W zamieszkanym przez ponad 10 milionów osób hrabstwie Los Angeles w ciągu ostatnich 48 godzin liczba wykrytych przypadków SARS-CoV-2 wzrosła o 678 do ponad 1,5 tys. W Kalifornii łącznie koronawirusa zdiagnozowano u ponad 4,5 tys. osób, zmarły 93.

W piątek mieszkańcy regionu otrzymali na swoje telefony wiadomość wzywającą do pozostania w domach w weekend. Przypomniano w niej o zamkniętych plażach. Władze w kalifornijskiej aglomeracji nie wykluczają odcinania prądu firmom, które nie będą stosowały się do zakazu prowadzenia działalności.

Los Angeles od kilku tygodni przygotowuje się na szczyt epidemii. W piątek do portu wpłynął amerykański statek szpitalny Mercy, który ma odciążyć lokalne placówki zdrowia. Leczyć w nim się będą pacjenci bez SARS-CoV-2. Wojsko buduje też w aglomeracji Los Angeles osiem szpitali polowych z ok. 2 tys. łóżek.

Reklama

W piątek w USA odnotowano ponad 400 zgonów z powodu Covid-19 i był to kolejny rekordowy dzień. Do 1619 wzrosła tym samym liczba osób zmarłych zakażonych koronawirusem w tym kraju. W sumie od początku pandemii zakażonych jest ponad 101,8 tys. osób.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) obawia się, że USA z prawie 330 milionami mieszkańców mogą stać się kolejnym epicentrum pandemii. Obecnie większość zgonów rejestrowana jest w stanie Nowy Jork. Duże ogniska choroby występują też w stanie Waszyngton, Michigan, Luizjanie i w New Jersey.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)