ikona lupy />
Bloomberg

Długotrwałe obawy o to, że lekkomyślne zadłużanie się Włoch stanie się ostatecznie problemem dla całej Europy, spędzało sen z powiek niemieckim urzędnikom zajmującym się finansami przez całe lata 90. XX wieku. Dziś, gdy obecny kryzys zmusza rząd Giuseppe Conte do porzucenia trwającej od 10 lat dyscypliny budżetowej w kierunku większego zadłużania się, włoski dług może przekroczyć 150 proc. PKB kraju. Jednak w obliczu coraz większej liczby ofiar epidemii koronawirusa oraz kryzysu gospodarczego powstałego na skutek zamknięcia kraju, włoski rząd nie ma innego wyjścia, aby pomóc swoim obywatelom. Problem polega jednak na tym, że Rzym już teraz musi mierzyć się z dużym zadłużeniem.

W efekcie włoskie finanse zależą dziś całkowicie od Europejskiego Banku Centralnego (EBC), który utrzymuje koszt pożyczania zewnętrznego. Tymczasem jedynym realistycznym pytaniem, jakie zadają sobie dziś urzędnicy w Berlinie, jest to, jak ustrukturyzować dalszą pomoc. Opcja bankructwa Włoch, które zagroziłoby całej strefie euro, nie wchodzi bowiem w rachubę.

„Wszystko zależy od gwarancji na poziomie europejskim, które pozwolą uniknąć reakcji rynków” – komentuje Pietro Reichlin, profesor ekonomii w Luiss University w Rzymie. „Czy EBC jest gotowy podjąć potrzebne kroki?” – pyta Reichlin.

Reklama

Trudna i nieokreślona sytuacja gospodarcza Włoch sprawiła, że wątpliwości już od dawna zaprzątały głowy politycznych decydentów. Być może stoimy w obliczu największego testu od czasu egzystencjalnego kryzysu strefy euro w 2012 roku. Podstawowym problemem jest to, że o ile kolejnym włoskim rządom udało się utrzymywać deficyt w ryzach, to już nie udało się zmniejszyć zadłużenia poprzez odtworzenie kolejnego cudu gospodarczego na wzór tego z lat 60 XX wieku.

Plan rządu Giuseppe Conte’ego, aby w obecnej sytuacji wydać co najmniej 50 mld euro, powiększy zadłużenie kraju, które już dziś wynosi 135 proc. PKB. To dwa razy więcej niż w przypadku Niemiec.

Jeśli Włochy wydałyby cały pakiet pomocowy, ich deficyt sięgnąłby 5 proc. PKB, czyli najwyższego poziomu od kryzysowego 2009 roku – przypomina prof. Reichlin. Prawdopodobnie wydatki te będą w tym roku wyższe.

„Znacznie wyższy poziom zadłużenia stanie się stałą cechą naszych gospodarek, będzie temu towarzyszyło umorzenie zadłużenia prywatnego” – napisał w opinii dla

„Financial Times” Mario Draghi, były szef EBC. „Alternatywą dla takich działań byłaby stała destrukcja możliwości wytwórczych i bazy fiskalnej, a to byłoby o wiele bardziej niszczące” – dodaje.

Jest jednak element, który sprawia, że sytuacja Włoch staje się jeszcze bardziej niepewna, przynajmniej z perspektywy rynków obligacji. Chodzi o to, że polityczna determinacja Rzymu do współpracy z partnerami, których dobra wola w tym przypadku jest niezbędna, powoli się wyczerpuje. Populistyczny lider pozostającej dziś w opozycji Ligi Matteo Salvini stwierdził w sobotę, że Unia Europejska zbyt późno zareagowała na kryzys, zaś Włosi powinni rozważyć swoje członkostwo we Wspólnocie.

„Duża skala emisji obligacji oraz polityczne ryzyko, w które wpisują się groźby Salviniego, mogą zdenerwować inwestorów i prawdopodobnie ograniczą Włochom pole manewru” – komentuje Mark Dowding, szef inwestycji z BlueBay Asset Management.

Bloomberg Economics przewiduje, że włoska gospodarka skurczy się w pierwszym kwartale roku o ponad 6 proc. Morgan Stanley z kolei prognozuje 19-proc. spadek w tym okresie w ujęciu rok do roku, zaś spadek w ciągu kolejnych trzech miesięcy ma wynieść 33 proc.

Poul Thomsen z Międzynarodowego Funduszu Walutowego jest zdania, że Włochy mają dziś przestrzeń fiskalną do działania, ale w przyszłości będą musiały odwrócić kurs.

>>> Czytaj też: Firmy z całego świata masowo zwalniają pracowników. Niemcy odsyłają ich do domu i dalej płacą