"Celem Irini (gr. pokój) jest egzekwowanie embarga nałożonego na dostawy broni, tak by nie trafiała ona do Libii i tym samym przyczynianie się do faktycznego zawieszenia broni w tym kraju" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej w Brukseli szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Mimo wielu apeli w Libii cały czas toczą się walki.

Zgodnie z porozumieniem wypracowanym przez państwa członkowskie UE uratowani przy okazji patrolowania wód Morza Śródziemnego migranci będą trafiali do Grecji. Sprawa ta była najbardziej problematyczną kwestią podczas negocjacji. Z tego też powodu swoją działalność jeszcze w 2019 roku de facto zakończyła operacja Sophia, w ramach której unijne okręty prowadziły patrole, pilnując przestrzegania embarga, ale też ratując migrantów, którzy na pontonach i niewielkich łodziach próbowali przebijać się z Afryki do krajów UE. Włosi uznali, że nie będą przyjmować statków z rozbitkami i ostatecznie zmusili UE do tego, by nie wysyłała więcej patroli.

"Ta operacja jest zupełnie inna niż operacja Sophia, która była uruchomiona w 2015 roku. Jej głównym celem była walka z przestępczością zorganizowaną związaną z przemytem ludzi" - przekonywał Borrell.

W ramach nowej operacji europejskie okręty będą interweniować we wschodniej części Morza Śródziemnego, w obszarach gdzie znajdują się trasy przemierzane przez przemytników broni. Irini zastępuje Sophię od 1 kwietnia na odnawialny okres jednego roku. Co cztery miesiące przedkładany ma być raport z postępów misji, aby sprawdzić, czy nie pociąga za sobą zwiększonej działalności przemytników migrantów. Prawo morza wymaga od europejskich statków ratowania rozbitków i odstawiania ich do portu, z czego korzystali przestępcy wysyłający uciekinierów z Afryki z niewielkim zapasem paliwa i w nieprzystosowanych do dalekich wypraw jednostkach. Niejednokrotnie kończyło się to tragicznie.

Reklama

"Każdy na morzu (kto potrzebuje pomocy - PAP), nie tylko migranci, ma być ratowany. To jest prawo morza. Statki nie będą jednak patrolować wód w poszukiwaniu migrantów. To nie jest zadanie misji" - podkreślał szef unijnej dyplomacji.

Choć migranci mają być wyokrętowani w Grecji, wszelkie koszty związane z ich przyjęciem mają być pokrywane z budżetu UE. Jak poinformowało PAP źródło, potem mają oni być rozdzielani pomiędzy państwa członkowskie, które dobrowolnie się do tego zgłoszą. Irini ma korzystać nie tylko z okrętów, ale też samolotów i satelity, by śledzić przemytników. Na razie nie wiadomo, jakimi zasobami finansowymi będzie dysponować misja - państwa UE mają dopiero to ustalić.

Do dodatkowych zadań operacji będzie należało monitorowanie i gromadzenie informacji na temat nielegalnego wywozu z Libii ropy naftowej i rafinowanych produktów naftowych. W ramach Irini mają odbywać się szkolenia libijskiej straży przybrzeżnej i marynarki wojennej; ma być też burzony model biznesowy sieci przemytników ludzi przez zbieranie informacji i prowadzenie patroli lotniczych. Operacją będzie dowodził kontradmirał Fabio Agostini, a jej kwatera główna będzie mieścić się w Rzymie.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)