Piszę dziś do państwa apel i zobowiązanie jednocześnie. Jako lekarz pracuję w oddziale, który został dedykowany do przyjęć pacjentów z COVID. Zmieniła się organizacja pracy. Inne oddziały ograniczają przyjęcia. SYTUACJA JEST POWAŻNA, polska służba zdrowia od dawna postuluje o większą kadrę i zwiększenie nakładów – bogata służba zdrowia Lombardii nie uniosła epidemii. To od nas WSZYSTKICH, W TYM OD WAS, zależy dalszy scenariusz – czy środków wystarczy i czy kadra medyczna to uniesie – pracujemy w ogromnym stresie, a najgorsze dopiero przed nami i obyśmy nie musieli dokonywać takich wyborów jak Włosi, którzy nie mają sprzętu dla wszystkich! TO NIE JEST GRYPA. TO CZĘSTO CIĘŻKA CHOROBA, NA KTÓRĄ LEKU AKTUALNIE NIE MA. Wszystko, co wiemy, to jeszcze mało. Córka koleżanki, lat 19, bez obciążeń innymi chorobami, przeszła w Mediolanie zapalenie płuc ze skrajną dusznością – KAŻDY Z NAS MOŻE TAK TO PRZEJŚĆ, A KTOŚ, KOGO ZARAZISZ, MOŻE UMRZEĆ. Nie chodźcie na spacer, nie róbcie wesołych fotek na tle pustych miejsc znanych dotąd z tłumów. Nie jest to dla mnie zabawne, a budzi wręcz wściekłość, że narażanie się przez nas – personel – trafia na beztroskę dorosłych przecież ludzi”. To fragment listu, który dr Małgorzata Farnik z Katedry i Kliniki Pneumonologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach rozesłała do rodziców uczniów szkoły, w której uczą się także jej dzieci.
Doktor Farnik jest też lekarką w szpitalu na katowickim Ochojcu. Podobnie jak w wielu innych placówkach zostały tu wstrzymane planowe przyjęcia na większość oddziałów: na pneumonologię, geriatrię, oddział chorób wewnętrznych i metabolicznych, wewnętrznych i reumatologii oraz na rehabilitację leczniczą. Na inne oddziały, a także na wizyty w poradniach specjalistycznych, zostały ograniczone.