To tzw. krótki łańcuch dostaw, czy dostarczanie produktów bezpośrednio do klienta z pominięciem np. supermarketów. Belgijski dziennik "De Standaard" pisze, że w czasach pandemii konsumenci częściej szukają kontaktu z gospodarstwami oferującymi takie produkty. W efekcie rolnicy mają dużo więcej pracy w związku z ograniczeniami wprowadzonymi przez rząd, niż mieliby jej w normalnej sytuacji.

Luc Lavrijsen z Herk-de-Stad, który co roku zaopatrywał 50 lokali gastronomicznych w szparagi powiedział, że gdy w połowie marca rząd zdecydował o zamknięciu restauracji, te anulowały wszystkie zamówienia na warzywa. Nie tylko restauracje, bo z dostaw zrezygnowali też właściciele straganów.

Jedynymi jego klientami pozostają supermarkety. Lavrijsen tłumaczył jednak, że te kupują tylko szparagi o określonych rozmiarach i tylko wtedy, gdy są całkowicie białe. A ponieważ podaż okazała się większa niż popyt, to ceny, które supermarkety oferują rolnikom, gwałtownie spadły.

W efekcie Lavrijsen musiałby sprzedawać szparagi tylko w swoim sklepie, działającym przy gospodarstwie rolnym. Postanowił jednak działać. Zadzwonił do lokalnych sklepów działających na belgijskich wsiach oraz przy gospodarstwach rolnych i udało mu się je przekonać, by zaczęły sprzedawać jego szparagi.

Reklama

"De Standaard" wskazuje, że to jeden z przykładów wielu podobnych inicjatyw, które rozwinęły się w ostatnim czasie w Belgii. Teraz, w okresie pandemii, tacy rolnicy i lokalne sklepy mają więcej pracy, niż zwykle.

Organizacja Boeren&Buren (Rolnicy i Sąsiedzi), która reprezentuje 100 gospodarstw poinformowała, że sprzedaje obecnie trzy razy więcej produktów niż w tygodniu poprzedzającym 14 marca, kiedy weszły w życie specjalne środki związane z koronawirusem. Jest też więcej nowych klientów niż zwykle.

„To wyjątkowe czasy” - uważa Wannes De Jonghe z Boeren&Buren. „Jednym z naszych celów jest ponowne połączenie rolników i konsumentów, którzy kupują ich produkty. (...) Jesteśmy również po to, aby zapewnić rolnikom właściwą cenę za ich produkty” - dodał.

Niektóre z takich stowarzyszeń rolników oferują już swoje produkty przez internet. Klienci składają zamówienia na ser, mięso, nabiał, chleb i wypieki, a w niektórych gminach nawet na piwo. Mogą odbierać zamówienia w ustalonym czasie.

Gazeta wskazuje, że rolnicy pracujący w ramach tzw. krótkiego łańcucha dostaw stanowią wciąż niewielki segment belgijskiego rolnictwa, ale rosnący. Według Ann Detelder z organizacji Steunpunt Korte Keten część rolników obecnie sprzedają nawet czterokrotnie więcej osobom prywatnym.

„Niektóre osoby mają więcej czasu na gotowanie, inne nie chcą chodzić do supermarketów, ponieważ jest tam tłoczno lub pomimo stosowania środków higieny nie chcą kontaktu z innymi klientami” - wskazuje. Jednocześnie Detelder podkreśla, że rolnicy, którzy dostarczali produkty bezpośrednio do właścicieli straganów lub lokali gastronomicznych, tacy jak Lavrijsen, muszą szybko dostosować się do nowej sytuacji.

Rolnik Lies Mattheus z Haacht sprzedaje swoje produkty sam, na podjeździe własnego domu. „Na szczęście mam długi podjazd. Zwykle mamy od 40 do 45 zamówień, w tym tygodniu jest ich 171” - powiedział cytowany przez belgijską gazetę.

Lavrijsen oferuje swoje szparagi przez internet z dostawą do domu. „Planowaliśmy to zrobić od jakiegoś czasu wraz z kilkoma innymi rolnikami, a kryzys spowodowany koronawirusem to przyspieszył". Belg ma jednak inny problem: kto zbierze szparagi z jego pól, gdy sezon będzie w pełni? Z 50 polskich i rumuńskich pracowników sezonowych, których zatrudniał co sezon, tylko połowa jest w Belgii.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)