29 marca Jenrick zastępował przebywającego wówczas w izolacji domowej premiera Borisa Johnsona podczas codziennej konferencji prasowej na Downing Street i mówił, że jeśli wszyscy będą się stosować do zaleceń, możliwe jest zatrzymanie postępu epidemii koronawirusa.

Tymczasem, jak podał "Daily Mail", jeszcze tego samego dnia pojechał z Londynu, gdzie ma mieszkanie, do oddalonego o 240 km domu w hrabstwie Herefordshire, w którym przebywają jego żona i trójka dzieci. Z kolei w ostatni weekend, 4 lub 5 kwietnia, pojechał kolejne 65 km do swoich rodziców mieszkających w hrabstwie Shropshire.

"Dla jasności - moi rodzice prosili mnie o dostarczenie kilku niezbędnych rzeczy - w tym leków. Obydwoje się izolują z powodu wieku i stanu zdrowia mojego ojca, a ja przestrzegałem zasad społecznego dystansu" - napisał Jenrick na Twitterze. Twierdzi też, że nawet nie wchodził do ich domu. Ponadto wyjaśnił, że to posiadłość w Herefordshire, gdzie przebywają żona i dzieci, jest jego właściwym domem.

Jednak według dziennika "The Guardian" sąsiedzi rodziców Jenricka mówią, że już wcześniej dostarczyli im niezbędne produkty do domu.

Reklama

"Daily Mail" cytuje dwa źródła rządowe, z których jedno ocenia zachowanie ministra jako "idiotyczne', drugie natomiast mówi, że wyjaśnienia, których udzielił, są przekonujące i że ma on pełne poparcie rządu.

23 marca Johnson ogłosił drastyczne ograniczenia w celu powtrzymania epidemii - zabronione zostało opuszczanie domów z wyjątkiem kilku wymienionych przypadków oraz przemieszczanie się, o ile nie jest to niezbędne.

W miniony weekend podobne zdarzenie miało miejsce w Szkocji. Na wyjeździe do wiejskiego drugiego domu przyłapana została naczelna lekarz tego kraju Catherine Calderwood, która również wzywała do pozostania w domach. Jeszcze tego samego dnia wieczorem po ujawnieniu tego przez prasę złożyła rezygnację.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)