Kongres Argentyny - której administracja państwowa już po pierwszych wykrytych przypadkach Covid-19 zdołała stworzyć w ciągu kilku dni dokładną "mapę" miejsc pobytu niemal wszystkich osób, jakie powróciły z krajów i regionów zaatakowanych przez koronawirusa - pracuje w przyspieszonym trybie nad projektem "podatku od wielkich majątków". Dwa tysiące osób i 200 najbogatszych przedsiębiorstw w kraju, objętych tym podatkiem, złoży się, jak oczekuje rząd lewicowego prezydenta Alberto Fernandeza, na "fundusz ratunkowy" w wysokości 2,5 mld dolarów.

Fernandez, który niespełna pół roku temu wygrał wybory, uzyskując 50 proc. głosów, cieszy się obecnie poparciem 85 proc. wyborców w tym 45-milionwym kraju.

Jedna z najstarszych argentyńskich gazet, konserwatywny dziennik "La Nacion", reprezentujący tradycyjnie punkt widzenia wielkich hodowców bydła i przemysłowców, zdecydowanie zaprotestowała we wtorkowym artykule wstępnym przeciwko tej daninie.

W Argentynie od początku pandemii stwierdzono 9784 przypadki SARS-CoV-2; do poniedziałku zmarło 216 osób chorych na Covid-19.

Reklama

"La Nacion" przytacza też opinię powtarzaną przez media latynoamerykańskie na temat niewątpliwych sukcesów zdecydowanie konserwatywnego prezydenta Chile w walce z koronwirusem: "Mówi się o politykach, poległych w walce z tym wirusem oraz o jednym wskrzeszonym, to jest o prezydencie Chile".

Poparcie dla chilijskiego prezydenta Sebastiana Pinery spadło po kilkumiesięcznych demonstracjach protestacyjnych przeciwko drożyźnie do zaledwie 9 proc., ale teraz, po ogłoszeniu w tym kraju stanu wyjątkowego i powierzeniu wojsku kontroli nad jego przestrzeganiem, wzrosło czterokrotnie - do 20 proc. Stało się tak mimo, iż Pinera jednocześnie odłożył do jesieni obiecane pod naciskiem demonstrantów referendum w sprawie zmiany konstytucji Chile, narzuconej krajowi przez generała Augusto Pinocheta w czasach jego dyktatury.

Wojsko czuwa nad przestrzeganiem godziny policyjnej i ograniczeń w ruchu ludności oraz stosowaniem kwarantanny i ściąganiem wysokich kar pieniężnych m.in. za niepodporządkowywanie się jego poleceniom i rozkazom oraz za nienoszenie maseczek w miejscach publicznych.

Osoby, które odbyły 14-dniową kwarantannę, otrzymują odpowiednie zaświadczenia.

Chilijski minister zdrowia Jaime Makalich zapowiedział, że od wtorku, 14 kwietnia, jego resort będzie codziennie ogłaszał "listę miejscowości i dzielnic miast, które wychodzą z kwarantanny i tych, które zostają nią objęte".

W Chile do poniedziałku zachorowało ponad 7 tys. osób; zmarło 1 proc. chorych, w większości w stolicy, Santiago de Chile.

W Peru prezydent Martin Vizcarra już w połowie marca, po pierwszych zachorowaniach, praktycznie zamknął granice kraju. Według najnowszego sondażu brazylijskiego instytutu badania opinii publicznej Datafolha, poparcie dla Vizcarry wzrosło w ciągu kilku tygodni z 52 do 87 proc. (PAP)