ikona lupy />
Bloomberg

Pakiet miałby pozwolić krajom pożyczać środki z funduszu ratunkowego strefy euro, czyli Europejskiego Mechanizmu Stabilności, na wydatki na opiekę zdrowotną praktycznie bez żadnych warunków, do określonej kwoty.

Biorąc pod uwagę nadchodzącą recesję, która jak się oczekuje będzie głębsza niż kryzys z 2008 roku, koncentracja uwagi na pieniądzach jest zrozumiała. Ale skupienie się na finansach przesłania rażącą porażkę Unii Europejskiej, która mogła zwiększyć koszty pandemii - zarówno ludzkie, jak i finansowe: brak koordynacji i współpracy w zakresie polityki ochrony zdrowia.

Pomimo wspólnego rynku, posiadania wspólnej granicy zewnętrznej i wspólnego wyzwania, jakim jest opieka zdrowotna starzejącej się populacji, 27 państw członkowskich UE rozbiegło się jak myszy podczas walki z koronawirusem.

Reklama

>>> Czytaj też: Morawiecki: Nie ma dziś ważniejszego zadania przed Europą niż "drugi plan Marshalla" na miarę XXI wieku

Na początku kryzysu Włochy, które jako pierwszy kraj w Europie najdotkliwiej odczuły uderzenie koronawirusa, błagały swoich europejskich partnerów o maski i sprzęt - a nie pieniądze. Odpowiedzią na te błagania był ciąg zamykania granic i gromadzenie zapasów środków medycznych na potrzeby konsumpcji krajowej. Zanim Francja, Hiszpania i Niemcy wprowadziły własne blokady, stało się jasne, że będzie 27 różnych reakcji na koronawirusa, a nie jedna „europejska”.

W normalnych okolicznościach to wskazówki Komisji Europejskiej, organu wykonawczego UE, wyznaczyłyby kierunek działania dla innych państw. Ale polityka opieki zdrowotnej jest ściśle chroniona przez rządy krajowe, które nigdy nie przyznały brukselskim technokratom pełnych uprawnień do dyktowania sposobu zarządzania szpitalami lub zaopatrzeniem w leki.

Lekcja z pandemii Covid-19 jest podobno taka, że państwa narodowe wspólnoty wiedzę najlepiej, co robić.

Jednak nierównomierna liczba ofiar śmiertelnych w Europie sugeruje, że wielka Unia nie jest dobrze przygotowana na epidemie. Wygląda na to, że kraje, które zareagowały wcześniej w związku z wybuchem epidemii Covid-19 - Austria, Dania i Grecja - radzą sobie lepiej niż te, które zareagowały stosunkowo późno - Włochy czy Hiszpania. Oszczędny, ale zdecentralizowany kraj, taki jak Niemcy, który dysponuje zarówno rozwiniętym systemem intensywnej opieki, jak i specjalistycznymi firmami z branży medycznej, wydaje się radzić sobie lepiej niż dobrze finansowany, ale scentralizowany system Francji, który, aby złagodzić obciążenie, przewozi pacjentów szybkim pociągiem do mniej dotkniętych epidemią regionów. Niektóre kraje mają lepszy dostęp do masek i testów niż inne.

O tym, że jeden kraj jest bardziej odporny na pandemię od drugiego, decyduje szereg złożonych czynników. Wykraczają one poza podział Północ-Południe czy poziom wydatków na opiekę zdrowotną jako procent PKB. Z niektórymi z nich, takimi jak gęstość zaludnienia, nie można nic zrobić. Ale UE powinna być doskonale wyposażona w narzędzia do walki z takimi dysproporcjami. Skoordynowany nadzór nad epidemią i właściwie finansowana wymiana informacji między krajami umożliwiłyby szybkie reagowanie. Łączenie zasobów medycznych usprawniłoby alokację istniejących zasobów - testów, masek i respiratorów, a dzięki połączonej sile nabywczej można byłoby kupić więcej za mniej.

Nie chodzi tylko o spojrzenie z perspektywy czasu, ale o przezorność. UE powinna również być pretendentem do najważniejszego światowego wyścigu po szczepionkę, biorąc pod uwagę, że mogłaby połączyć budżety krajowe w celu sfinansowania co najmniej 30 miliardów dolarów szacowanych kosztów badań i produkcji antidotum. UE jest także siedzibą kilku producentów leków, którzy już pracują nad szczepionką (m.in. francuski Sanofi czy niemiecki CureVac AG).

Zasoby bloku są jednak często powiązane z biurokracją i niechęcią do dzielenia się, na co wskazuje Mauro Ferrari w swoim liście dotyczącym rezygnacji ze stanowiska prezesa największej unijnej instytucji finansującej naukę - Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych. Ferrari zarzucił w nim unijnym instytucjom całkowity brak koordynacji polityki dotyczącej opieki zdrowotnej między państwami członkowskimi, powtarzający się sprzeciw wobec spójnych inicjatyw wsparcia finansowego oraz powszechne jednostronne zamykanie granic.

Zgłoszony przez niego projekt zakładał przekierowanie 2 miliardów euro rocznie na długoterminowe finansowanie badań nad Covid-19. Propozycja została jednak jednogłośnie odrzucona przez Europejską Radę ds. Badań Naukowych. Ale jasne jest, że przekierowanie pieniędzy w czasie kryzysu nie jest mocną stroną UE.

Hasło „więcej Europy” jest obecnie mało popularne i niewiele państw członkowskich będzie spieszyć się z przekazaniem większych uprawnień Brukseli. Ale istniejące narzędzia można i należy udoskonalić. Dziewięć państw UE, w tym Francja, Włochy i Hiszpania, w zeszłym miesiącu wyraźnie wezwały Komisję Europejską, by ta zrobiła więcej w sprawie ustanowienia wspólnych wytycznych oraz udostępniania danych i informacji na temat koronawirusa. Mogliby zacząć od Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, które ma mizerny budżet w wysokości około 60 milionów euro, nieporównywalnie skromniejszy od amerykańskiego budżetu w wysokości 11 miliardów dolarów. Sprzęt medyczny i testy na koronawirusa powinny być finansowane w całym bloku, gdy tylko blokady zaczną być znoszone. Może to jednak wymagać zwiększenia budżetu UE.

W tym kryzysie nie wszystkie formy odgórnej kontroli mają sens. W niektórych krajach regionalne organy ds. zdrowia przewodziły bardziej niż nawet ich rządy krajowe. Ale, jak to ujęła Joan Costa Font z London School of Economics, wspólne działania krajów są oczywiście korzystne, gdy napotyka się pandemię, która nie przestrzega granic - zwłaszcza w UE, gdzie wysoce zintegrowana gospodarka oznacza, że w interesie każdego państwa leży zdrowie sąsiadów. Jeśli skoncentrowanie się na pieniądzach nie doprowadzi do większego podziału obciążeń związanych z polityką informacyjną i zasobami zdrowotnymi, państwa europejskie będzie czekać długa droga do otwarcia gospodarek.

>>> Czytaj też: Kontrowersyjna strategia Szwecji wobec pandemii jest jednak skuteczna?