Dotyczy to szczególnie jarzyn i owoców. Również dlatego, że zabrakło polskiej marchewki i innych jarzyn importowanych zwykle znad Wisły.

Que Choisir sprawdziło ceny 252 produktów pierwszej potrzeby sprzedawanych przez 10 supermarketów różnych sieci, w ofercie „drive” – zamówionych przez internet i odbieranych bez wysiadania z samochodu.

W ujęciu ogólnym ceny wzrosły niewiele, ale rachunki klientów rosną, ponieważ na półkach zbrakło tańszych towarów, a w ich miejsce pojawiły się droższe - komentują autorzy badania.

Wybór się zmniejszył - w przypadku żeli dezynfekujących o 74 proc., chleba tostowego o 51 proc., mydeł o 37 proc., a mąki o 38 proc. Porównano tydzień od 2 do 6 marca z tygodniem od 6 do 11 kwietnia.

Reklama

Średnia cena mąki wzrosła o 14 proc., ale papier toaletowy, na który kupujący rzucili się w początku epidemii, by zrobić zapasy, staniał o 25 proc. Wilgotne chusteczki zdrożały o 21 proc., ale żele, choć są towarem deficytowym, pozostały w marcowej cenie, a to z powodu rządowej reglamentacji.

Od początku kwarantanny ceny owoców i jarzyn podskoczyły średnio o 9 proc. - wskazuje badanie Que Choisir. Spowodowane jest to wzrostem kosztów transportu, pakowaniem towarów przedtem sprzedawanych luzem i zastąpieniem produktów importowanych francuskimi, które są droższe.

„Gdy zdamy sobie sprawę z tego, że owoce i warzywa to jedna czwarta koszyka zakupów pierwszej potrzeby, zrozumiemy, jaki jest wpływ ich podrożenia na budżet rodzinny” – powiedział cytowany w środowym numerze dziennika „Le Parisien” Gregory Caret z Que Choisir.

Podwyżki dotyczą szczególnie owoców i jarzyn z upraw ekologicznych, których podaż wydatnie spadła. Na półki trafiło o 20 proc. mniej pomidorów „bio”, co spowodowało podniesienie ich ceny o jedną czwartą.

Według Careta rolnicy nie są w stanie sprostać zwiększonemu zapotrzebowaniu na ich produkcję z powodu wstrzymania importu z Włoch i z Polski. Ze sklepów znikły hiszpańskie truskawki i pomidory, zastąpione francuskimi, które uznaje się za lepsze, ale które są o wiele droższe.

Systematyczne pakowanie owoców i warzyw zwiększa zaufanie klientów, obawiających się rozprzestrzeniania się koronawirusa, ale podnosi koszty. Tak samo jak konieczność zakupu masek dla personelu sklepów i częstszego czyszczenia urządzeń i pomieszczeń.

Od początku epidemii koszty transportu podskoczyły o 30 proc. A to dlatego, że przedtem ciężarówki przywożące owoce odjeżdżały załadowane wyrobami przemysłowymi. Ponieważ większość zakładów stoi, obecnie odjeżdżają puste.

Kolejnym czynnikiem podbijającym ceny jest brak sezonowych pracowników z Maghrebu i z Polski, którzy za niskim wynagrodzeniem pracują co roku przy zbiorach truskawek i innych produktów rolnych – tłumaczy Caret.

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)