Rosyjska gospodarka może skurczyć się w tym roku nawet o 5 proc. na skutek skumulowania pandemicznej blokady gospodarczej i gwałtownego spadku cen ropy. Kryzys uderzy przede wszystkim w setki tysięcy małych firm. Nękany przez korupcję i urzędników sektor może zmniejszyć się nawet o połowę i kosztować rosyjską gospodarkę miliony miejsc pracy.

Fala bankructw małych firm, które odpowiadają za jedną piątą PKB kraju, może się okazać poważnym problemem dla Kremla. Chociaż przedsiębiorcy stanowią znacznie mniej liczną od urzędników państwowych i emerytów grupę, jest ona zdecydowanie najbardziej aktywna politycznie. Dotyczy to przede wszystkim biznesmenów ze stolicy.

- Putin traci klasę biznesową – mówi analityk Moscow Carnegie Center Andrei Kolesnikov. – Stopniowa erozja gospodarki i legitymacji politycznego systemu będą dla niego ogromnym problemem – dodaje.

Podczas gdy bogate europejskie kraje takie jak Niemcy opłacają nawet do 80 proc. pensji pracowników firm dotkniętych pandemią, Rosja pokrywa zaledwie ułamek kosztów płac, oferując do tego opóźnienia w opłacie podatków i czynszów. Putin obiecał w zeszłym tygodniu duży wzrost rządowego wsparcia dla gospodarki, ale przedsiębiorcy uważają, że zaproponowane rozwiązania są zdecydowanie niewystarczające. Rządowa pomoc jest bowiem skierowana głównie do największych, bardzo często państwowych firm.

Reklama

Kreml niechętnie podchodzi do zwiększania pomocy firmom i nadwyrężania rezerw budżetowych, ponieważ ceny ropy są obecnie rekordowo niskie, a sytuacja krajowej gospodarki może ulec jeszcze dalszemu znacznemu pogorszeniu.

Nowe rozwiązania, na przykład dofinansowanie do wynagrodzeń w wysokości ok. 165 dol. na pracownika są skromne. Poza tym mogą okazać się spóźnione: z ankiety przeprowadzonej przez Center for Strategic Research wynika, że jedna na siedem rosyjskich małych firm już znajduje się na skraju bankructwa, a odsetek małych przedsiębiorstw może spaść w tym roku z 20 do 18 proc. Zdaniem byłego polityka wysokiego szczebla Olega Vyugina rząd skłania się ku poświęceniu małego biznesu (jego zdaniem odsetek małych firm może spaść nawet do 10 proc.), bowiem przyjmuje cyniczne przekonanie, że w miejsce bankrutujących firm pojawią się nowe.

Relatywna rola małego biznesu jest coraz mniejsza w ostatnich latach, głównie z powodu rozrostu biznesowych olbrzymów. – Nie chcą nas. Jesteśmy uciążliwi, jest nas zbyt wielu i wszyscy mamy własne zdanie. Duże firmy jest łatwiej kontrolować – powiedziała Mesheryakova.

>>> Czytaj także: Kryzys naftowy niczym druga pandemia? Załamanie cen ropy to dopiero początek problemów