W Biebrzańskim Parku Narodowym, który chroni jedne z najcenniejszych w Europie terenów bagiennych, już piątą dobę trwa gaszenie pożaru, który objął ok. 6 tysięcy hektarów łąk, trzcinowisk, terenów leśnych. Zwraca uwagę niski poziom wody, susza widoczna nawet na podmokłych terenach.

Dyrektor Biebrzańskiego PN Andrzej Grygoruk ocenił w rozmowie z PAP, że teraz w rzece płynie "trzykrotnie mniej wody" niż ma to miejsce w normalnej sytuacji hydrologicznej. Poinformował, że obecnie poziom wody w Biebrzy jest o ok. półtora metra niższy od tzw. stanów średnich dla tej rzeki z wieloletnich pomiarów. Podał, że wodowskaz IMiGW, który znajduje się w Burzynie, pokazuje, że poziom wody sięga 167 cm, podczas gdy poziom średni to ok. 304 cm.

"Tak sobie to przeliczyliśmy, że w tej chwili na dobę - proszę sobie tylko wyobrazić - 3,5 mln metrów sześciennych wody płynie mniej. Czyli w tym roku, np. gdybyśmy (...) spuszczali wodę z Wigier dla ratowania Biebrzańskiego PN - oczywiście teoretycznie mówiąc - wody z jeziora Wigry by starczyło tylko na sto dni" - porównał Grygoruk.

Trwa walka z pożarem, a gdy się zakończy, będą oceniane straty przyrodnicze, które spowodował ogień. Andrzej Grygoruk poinformował, że wiele instytucji i organizacji już zaoferowało parkowi pomoc w przeprowadzeniu inwentaryzacji, np. Instytut Biologii Uniwersytetu w Białymstoku, organizacje, stowarzyszenia przyrodnicze. "Będziemy też mieli zdjęcia satelitarne w dobrej rozdzielczości, które pomogą bardzo precyzyjnie określić, gdzie wystąpiły straty" - mówi Grygoruk.

Reklama

Dyrektor tłumaczy, że dane o skali strat powstaną po analizie różnych informacji. Trzeba będzie np. porównać dotychczasową wiedzę o stanowiskach występowania poszczególnych gatunków i informacje z terenu o tym, jak wygląda to na pożarzysku, co uległo zniszczeniu. Taka analiza będzie np. konieczna, jeśli chodzi o zagrożone wyginięciem gatunki ptaków wodno-błotnych takich, jak np. wodniczka, dubelt, rycyk.

Oceną sytuacji będzie się też zajmować nowa rada naukowa parku, którą ma powołać minister środowiska. Grygoruk poinformował, że kadencja poprzedniej rady skończyła się na początku lutego, nowa rada nie jest jeszcze powołana. Dodaje, że w grę wchodzi również wizja lokalna, by zastanowić się, jak teren po pożarze "szybko przywrócić naturze".

Biebrzański PN liczy też na to, że szansą do szczegółowej inwentaryzacji strat przyrodniczych będą prace nad nowym planem ochrony parku. Plany takie są przygotowywane systematycznie, na kilka lat. "W to opracowanie wejdzie obszar pożaru, także będą dane porównawcze oceniające być może, jak to się regeneruje. Ten plan będzie robiony przez dwa, a nawet trzy kolejne lata" - powiedział Grygoruk.

Andrzej Grygoruk powiedział, że na razie nie dotarły do dyrekcji parku informacje o tym, że gdzieś są ranne zwierzęta, które uciekły z pożaru i wymagają pomocy człowieka. Takich zgłoszeń nie ma także ośrodek rehabilitacji zwierząt, który prowadzi park.

Dyrektor Biebrzańskiego PN mówi, że w związku z ogromną skalą pożaru należy również zastanowić się nad nowym planem przeciwpożarowym parku oraz rozważyć budowę w niektórych miejscach np. studni głębinowych, z których mogliby korzystać strażacy. Obecnie, z powodu suszy, nie ma wody w wielu rowach, strażacy muszą ją dowozić z odległości 9-10 km - mówi Grygoruk.

Biebrzański PN prowadzi na specjalnym koncie społeczną zbiórkę. Pieniądze będą przeznaczone na doposażenie w sprzęt lokalnych ochotniczych straży pożarnych. Dotąd zebrano sumę ok. 2,5 mln zł ofiarowana przez ponad 30 tys. darczyńców. Dyrektor Grygoruk wystosuje pismo do 14 samorządów lokalnych z doliny Biebrzy, w którym poprosi o rozeznanie, jaki sprzęt jest potrzeby strażakom-ochotnikom.

>>> Czytaj też: Płonie Biebrzański Park Narodowy