Brewster Kahle nigdy nie był lubiany przez Gildię Autorów (Authors Guild). To najstarsza amerykańska organizacja twórców, której celem jest ochrona praw własności intelektualnej. Ale dzisiaj ta antypatia przeradza się w nienawiść. Kością niezgodny jest Internet Archive (Archive.org).
To magazyn wszystkiego, co się da zapisać w wersji cyfrowej, założony przez Kahle’a 24 lata temu. Zgromadził dotąd 330 mld archiwalnych wersji stron WWW, 20 mln książek, 4,5 mln nagrań muzycznych, 4 mln filmów, 3 mln obrazów, 200 tys. programów komputerowych. To daje w sumie ponad 45 petabajtów (biliardów bajtów) danych, a baza wciąż się rozrasta. Internet Archive digitalizuje tysiąc książek dziennie, ich wersje fizyczne przechowuje zaś w specjalnych magazynach. Kahle udostępnia te zbiory wszystkim. Za darmo.
Gildii Autorów nie podobało się to nawet w tych czasach, gdy udostępnianie odbywało się tak, jak w zwyczajnej bibliotece. Kahle wypożyczał książki na maksimum dwa tygodnie, a jedna osoba mogła w tym samym czasie czytać jedną lekturę – pliki zabezpieczono przed kopiowaniem. Nic dziwnego, że członkowie stowarzyszenia wpadli we wściekłość, gdy w marcu z powodu pandemii Kahle usunął zabezpieczenia i całkowicie otworzył zbiory, tworząc „Narodową Bibliotekę Awaryjną”. Ma działać przynajmniej do 30 czerwca. Organizacje autorów uznały to za akt piractwa i zwykłe okradanie twórców. Kahle broni się, że choć z powodu koronawirusa zamknięto biblioteki w realu, to książki nie przestały być potrzebne. Nauka w szkołach – co prawda zdalna – ale trwa. Znajdujemy się w stanie wyższej konieczności. Wygląda to na przekonujące uzasadnienie, ale wszyscy znający poglądy Kahle’a wiedzą, co naprawdę chodzi mu po głowie. Kryzys dostarczył mu dobrego argumentu do podjęcia kolejnych kroków w kierunku realizacji jego głównego celu: archiwizacji całej ludzkiej wiedzy i zapewnienia do niej powszechnego dostępu. Wariat i utopista?
Reklama