Polskie firmy mają szansę wypełnić lukę w podaży artykułów dotychczas importowanych z innych państw i znaleźć miejsce w przerwanych łańcuchach dostaw, ocenia w rozmowie z ISBnews Łukasz Chrabański, kierownik biura handlowego Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) we Frankfurcie nad Menem.

Jak podkreśla, niszą dla polskich firm mogą być sektory: rolno-spożywczy, meblowy i bankowość elektroniczna.

"Mamy szansę wypełnić lukę w podaży artykułów rolno-spożywczych, która powstała z dwóch powodów. Obecnie mniejsza liczba pracowników sezonowych utrudnia wiosenne zbiory owoców i warzyw. Przerwane zostały niektóre łańcuchy dostaw z państw trzecich, które polskie firmy mogą uzupełnić, umożliwiając niemieckim sieciom sprzedaży dywersyfikację źródeł dostaw. Tymczasem w porównaniu do marca zeszłego roku sprzedaż produktów spożywczych w handlu detalicznym wzrosła o 8,9 proc." - powiedział Łukasz Chrabański w rozmowie z ISBnews.

"Kolejnym sektorem, w którym upatrujemy szans rozwoju jest fintech. W Niemczech bankowość elektroniczna jest znacznie mniej rozwinięta i popularna niż w Polsce. Klienci niechętnie korzystają z płatności bezgotówkowych. Pandemia wymusza jednak częstsze korzystanie z takich technologii - zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i podczas zakupów online. Dlatego możemy spodziewać się wzrostu zainteresowania wysoko zaawansowanymi technologiami, co może być szansą dla prężnie rozwijającej się polskiej sceny fintechowej" - dodał.

Według niego, pomimo lockdownu, na przegranej pozycji nie stoi także polski sektor meblowy. W zeszłym roku prawie 1/5 mebli, jakie trafiła na niemiecki rynek, pochodziła z Polski.

Reklama

"Handel w wielu kategoriach produktowych, w tym meblami, przeniósł się do sieci. Otrzymaliśmy niedawno sygnał od platformy internetowej zajmującej się sprzedażą elementów wyposażenia wnętrz, że jest zainteresowana produktami z Polski. Więcej czasu spędzamy w domach, co spowodowało wzrost sprzedaży m.in. w przypadku mebli i wyposażenia mieszkań, co może być szansą dla polskich producentów" - wskazał Chrabański.

Wśród towarów importowanych z Polski szef Zagranicznego Biura Handlowego (ZBH) wymienił także: sprzęt elektryczny, maszyny, żywność, wyroby gumowe i plastikowe, elektronikę oraz chemię gospodarczą.

"Naturalną konsekwencją obecnej sytuacji jest zwiększony popyt na środki ochrony - żele antybakteryjne czy maseczki. Te ostatnie stają się wymagane w sklepach czy komunikacji miejskiej i nakaz ich noszenia jest związany z etapem luzowania obostrzeń w Niemczech. W początkach pandemii dostrzegaliśmy wzrost popytu na produkty spożywcze, higieny osobistej, urządzenia elektroniczne związane z pracą z domu, sprzęt sportowy do ćwiczeń w domu, DIY i niektóre produkty branży budowlanej. Bardzo perspektywiczną alternatywą dla handlu tradycyjnego jest sprzedaż internetowa, również w Niemczech. Dlatego polskim przedsiębiorcom rekomendujemy wykorzystanie możliwości, jakie dają platformy e-commerce" - podkreślił także Chrabański.

Kierownik ZBH we Frankfurcie poinformował, że od początku roku liczba wspieranych przez PAIH projektów inwestorów z różnych branż, w tym R&D, zza Odry pozostaje na podobnym poziomie.

"Możemy w takim razie uznać, że zainteresowanie niemieckich firm Polską nie słabnie. Wszystkie projekty obsługiwane są na bieżąco, choć utrudnienia w podróżowaniu mogą wpłynąć na pewne opóźnienia, które na tym etapie trudno przewidzieć. Wśród polskich firm bardzo ważną rolę odgrywa kondycja branży, w której działają oraz sytuacja samego przedsiębiorstwa. Nadal perspektywicznym rodzajem inwestycji są przejęcia" - wskazał szef biura.

Przypomniał, że przed pandemią koronawirusa największym wyzwaniem dla polskich firm w handlu z naszym zachodnim sąsiadem była hermetyczność rynku i przywiązanie konsumentów do krajowych produktów. Z kolei na przełomie roku największy niepokój wśród polskich przedsiębiorców budziły sygnały o kurczeniu się niemieckiej gospodarki.

"Na początku epidemiiprzedsiębiorcy pytali nas najczęściej o sytuację na granicy i transport towarów. Szybko okazało się, że przepływ towarów między Polską a Niemcami odbywał się bez zakłóceń, a z czasem udało się przezwyciężyć problem kolejek na przejściach granicznych. W najbliższym czasie możemy spodziewać się stopniowego otwierania kolejnych gałęzi gospodarki - po 6 tygodniach przymusowego przestoju - do pracy wracają niektóre fabryki, sklepy o powierzchni do 800 m2, księgarnie czy salony samochodowe. Ograniczenia nadal obowiązują w stosunku do lokali gastronomicznych. Podobnie do końca sierpnia odwołane są wszelkie imprezy masowe" - powiedział Chrabański.

Podkreślił, że obecnie transport towarów na granicy polsko-niemieckiej odbywa się bez zakłóceń. Wszystkie niemieckie landy wstrzymały ograniczenia dotyczące ruchu ciężarówek w niedziele i święta. Różni się jedynie lista towarów, których dotyczą nowe regulacje oraz okres ich obowiązywania - w Bawarii zakaz został zawieszony aż do 30 maja.

Z powodu mniejszej liczby zamówień lub niedoboru surowców, firmy produkcyjne musiały ograniczyć lub całkiem przerwać prace. Rząd wprowadził w tej sytuacji Kurzarbeit, czyli możliwość redukcji czasu pracy i wynagrodzenia, które współfinansuje państwo. Z ankiety Instytutu Badań Ekonomicznych Ifo wynika, że do tej pory z Kurzarbeit skorzystała połowa niemieckich firm.

Szef ZBH we Frankfurcie nad Menem zaznaczył, że według szacunków niemieckich instytutów ekonomicznych, krajowa gospodarka może skurczyć się w tym roku o 4,2 proc., a bezrobocie osiągnie 5,9 proc. w szczytowym momencie. Sytuacja nad Renem może poprawić się już w 2021 roku, kiedy to wzrost PKB ma wynieść 5,8 proc.

>>> Czytaj też: Kontrowersyjne premie za złomowanie aut. Niemieckie koncerny wyciągają ręce po pomoc