Senat ma głosować w tym tygodniu nad uchwałą w sprawie ustawy o głosowaniu korespondencyjnym i wiele wskazuje na to, że może ją odrzucić. W poniedziałek takie rozwiązanie zarekomendowały senackiej większości połączone komisje: ustawodawcza, praw człowieka oraz samorządu terytorialnego i administracji. Głosowania w Senacie mają zostać przeprowadzone metodą "hybrydową" - część senatorów ma być obecna na sali plenarnej, pozostali - głosować zdalnie.

Marszałek Grodzki został wtorkowej konferencji prasowej zapytany, czy nie obawia się kłopotów technicznych przy głosowaniu. Pytanie jednego z dziennikarzy nawiązywało do niedawnej wypowiedzi wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który wyraził pogląd, że los uchwały senackiej dotyczącej ustawy o głosowaniu korespondencyjnym w Sejmie nie jest przesądzony. "Komuś się zatnie komputer, komuś wyłączy się światło, ktoś się pomyli. No zobaczymy" - powiedział Terlecki.

"Pan marszałek (Terlecki - PAP) oczywiście słynie z oryginalnych opinii, natomiast jak ktoś ma na imię Tomasz, to jak zobaczy to uwierzy, ale jestem przekonany, patrząc na nastroje senatorów, że wdepnięcie w przysłowiową kałużę w Senacie się nie powinno zdarzyć" - odpowiedział marszałek Senatu.

Jak podkreślił, senatorowie to "poważni ludzie, wybrani w powszechnych wyborach, którzy otrzymali mandat od wielu dziesiątek, jak nie setek tysięcy ludzi". "Wierzę w to, że dobro Rzeczypospolitej to jest dla nich rzecz święta i najważniejsza, dlatego na tym buduję swój optymizm" - dodał Grodzki.

Reklama

Marszałek odniósł się też do zarzutów polityków PiS o celowe opóźnianie w Senacie prac nad ustawą o głosowaniu korespondencyjnym. Powtórzył już wielokrotnie formułowane zapewnienie, że izba wyższa wykonuje pracę, której nie wykonano w Sejmie. "Ta ustawa przemknęła przez 3,5 godziny przez Sejm, a myśmy poprosili o opinie wiele poważnych ciał: Rzecznika Praw Obywatelskich, Państwową Komisję Wyborczą, z dziwnych przyczyn pominiętą w tym projekcie (ustawie - PAP), Sąd Najwyższy. Również do nas spływały opinie wielu innych środowisk z Polski, z zagranicy, wiele od Polonii, która czuje się absolutnie pominięta" - przypomniał Grodzki.

Dodał, że przepisy ustawy konsultowano też z pocztowcami. "Oni jasno nam powiedzieli, że w tej formie tak zwany pakiet wyborczy dla listonosza to jest nic innego jak ulotka reklamująca AGD czy najbliższą pizzerię, a formalnie biorąc to tzw. druk bezadresowy - bez adresu, bez imienia i nazwiska. To już pachniało pewną tragifarsą" - ocenił marszałek.

Przypomniał też, że zgodnie z konstytucją Senat ma 30 dni na rozpatrzenie ustawy. "I ten termin zostanie z pewnością dotrzymany, tak że całkowicie odrzucam tego typu zarzuty" - oświadczył Grodzki. "Złośliwości w tym nie było żadnych; raczej odwrotnie - poważne podejście do procesu stanowienia prawa. Od tego jest Senat jako izba wyższa polskiego parlamentu i jestem dumny, że senatorowie wykonali tak poważną, solidną pracę legislacyjną" - zaznaczył polityk.

Uchwalona 6 kwietnia z inicjatywy PiS ustawa przewiduje, że tegoroczne wybory prezydenckie odbędą się wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Ustawa daje też marszałkowi Sejmu prawo przesunięcia terminu wyborów, jednak w granicach wyznaczonych przez konstytucję, czyli najpóźniej na 23 maja.

Los ustawy jest jednak niepewny - w poniedziałek za jej odrzuceniem opowiedziały się trzy senackie komisje i wiele wskazuje na to, że taką właśnie uchwałę przyjmie Senat. W Sejmie z kolei, ze względu na sprzeciw części posłów związanych z Porozumieniem Jarosława Gowina, Prawu i Sprawiedliwości może zabraknąć głosów do odrzucenia ewentualnego stanowiska izby wyższej parlamentu. (PAP)

autor: Marta Rawicz