Rezolucję w połowie marca przegłosowała Izba Reprezentantów, a miesiąc wcześniej została przyjęta w Senacie. Została ona zainicjowana przez Demokratę Tima Kaine'a i stanowi, że po upływie 30 dni od rozpoczęcia działań wojennych z Iranem prezydent będzie musiał wycofać amerykańskich żołnierzy, jeśli Kongres nie zagłosuje za wypowiedzeniem wojny Iranowi, albo nie przedłuży zgody na użycie wojsk w Iranie.

Biały Dom od początku zapowiadał, że prezydent rezolucję zawetuje. Szanse na to, że Senatowi uda się odrzucić większością dwóch trzecich głosów weto prezydenta, są niewielkie. W związku z tym uznaje się, że rezolucja - w trakcie kampanii wyborczej - ma znaczenie głównie symboliczne.

„To była bardzo obraźliwa rezolucja, stworzona przez Demokratów w ramach strategii wygrania wyborów 3 listopada poprzez doprowadzenie do podziału w Partii Republikańskiej” - powiedział Trump w oświadczeniu, wydanym przez Biały Dom.

Kością niezgody między Białym Domem i Demokratami jest operacja sił USA w Bagdadzie, w której na początku stycznia wojska amerykańskie zabiły szefa elitarnej jednostki sił irańskich Al-Kuds Kasema Sulejmaniego. Atak ten pogorszył i tak już napięte relacje między Waszyngtonem i Teheranem, a władze Iranu w odwecie przeprowadziły ostrzał rakietowy baz USA w Iraku.

Reklama

Demokraci podkreślają, że przed atakiem w Bagdadzie prezydent nie uzyskał parlamentarnej zgody na użycie sił zbrojnych, a operacja nie była konsultowana z Kongresem.

Szefowa Izby Reprezentantów Nancy Pelosi przekazała w styczniowym oświadczeniu, że niejawny dokument na temat akcji, przesłany parlamentowi przez Biały Dom po operacji w Bagdadzie, "budzi poważne i pilne pytania w kwestii terminu, sposobu i uzasadnienia decyzji administracji dotyczącej podjęcia działań wymierzonych przeciwko Iranowi".

Z Demokratami nie zgadza się Trump, który twierdzi, że to on jako prezydent sprawuje kontrolę nad amerykańskimi siłami zbrojnymi. (PAP)

zm/