Ze względu na zagrożenie epidemiczne związane z pandemią koronawirusa, Muzeum Stutthof nie zorganizowało w sobotę tradycyjnych uroczystości związanych z rocznicą wyzwolenia obozu. Placówka zamieściła jednak na swojej stronie internetowej (http://stutthof.org/) okazjonalne wystąpienia, które w formie listów bądź nagrań nadesłali m.in. prezydent Andrzej Duda, wicepremier i minister kultury Piotr Gliński oraz minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas.

Na stronie znalazło się także główne rocznicowe przesłanie - wystąpienie byłej więźniarki i świadka wyzwolenia KL Stutthof - Petroneli Brywczyńskiej.

W nagraniu wideo Brywczyńska wspomniała sześć tygodni, które – jako dziewięciolatka - spędziła w obozie tuż przed jego wyzwoleniem. „Gdyby czas wyzwolenia przyszedł później, nie przeżyłabym, ponieważ dzieci w pierwszej kolejności szły do pieca” – powiedziała. „Był straszny głód, nie dawano nam nic do jedzenia. Ludzie masowo umierali z powodu głodu, nie nadążano spalać martwych ciał: codziennie przed barakami zbierano trupy i na wywożono na dwukołowce” – dodała, wspominając też liczne mordy, w tym wieszanie uciekinierów, których była świadkiem.

Opisując ostatnich kilka dni przed wyzwoleniem obozu Brywczyńska przypomniała o więźniach kopiących doły, by w nich skryć się przed bombami, które mogły spaść z radzieckich samolotów. „Długo jeszcze po wojnie nie mogłam uwierzyć, że nie trzeba się bać i uciekać przed bombami. Długo jeszcze zrywałam się w nocy, krzycząc: uciekajmy, bo lecą samoloty” – mówiła.

Reklama

„Jakim zostałam człowiekiem? Mocno poranionym po tych wszystkich przeżyciach. Zniszczyli moje dzieciństwo, okaleczyli psychicznie, głodzili, straszyli, to się odbiło na mojej psychice. Jestem inna niż moje rówieśniczki – zastraszona, nieśmiała, ustępuję wszystkim, nie potrafię upomnieć się o swoje. Czy jest przebaczenie? Tak, przebaczyłam im, bo taki był system, nie wszyscy byli mordercami” – mówiła też b. więźniarka.

„Niech to moje świadectwo będzie dowodem dla przyszłych pokoleń aby takiej zbrodni ludobójstwa już nigdy nie było” - zakończyła swoje wystąpienie.

Prezydent Andrzej Duda w swoim krótkim przesłaniu złożył hołd „ponad 110 tysiącom Polaków, w tym Żuławiaków, Kaszubów, gdańszczan i gdynian, a także Żydów, Rosjan i Romów, którzy byli więzieni i mordowani w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Stutthof”. Duda wyraził też „głębokie przekonanie, że wolna Polska zawsze będzie czcić męczeństwo bohaterskich mieszkańców Pomorza, którzy za wierność ojczyźnie zapłacili najwyższą cenę”.

Wicepremier, minister kultury Piotr Gliński w swoim przemówieniu przypomniał, że gdy 9 maja 1945 roku rankiem na teren niemieckiego obozu koncentracyjnego wkroczyli rosyjscy żołnierze, uwolnili oni grupę 150 więźniów. „Garstkę spośród ponad 120 tysięcy więzionych tam Polaków, Żydów, Rosjan, Ukraińców, Litwinów, Węgrów, Romów” – podkreślił Gliński, przypominając, że większość więźniów opuściła obóz w styczniu 1945 r., w ramach zarządzonej przez Niemców ewakuacji. „Marsze śmierci więźniów i ewakuacja drogą morską na +barkach śmierci+ kosztowały życie kolejnych kilkunastu tysięcy istnień ludzkich” – dodał.

Przypomniał, że w efekcie epidemii w tym roku „upamiętniamy ofiary bez ceremoniału i bez oficjalnych gości”. „I właśnie ta trudna sytuacja, w której pozostajemy w domach, skłania nas do naturalnej refleksji – pamięć nie znika. Pamięć - to my. Pamięć – to działalność Muzeum Stutthof, badania, projekty obecne w internecie. Pamięć – to wsparcie Państwa Polskiego dla utrzymania i upamiętniania miejsc zagłady” – powiedział Gliński.

„Zapamiętajmy ten 9 maja jako początek nowego upamiętniania, tworzenia wspólnoty wbrew panującym warunkom – sądzę, że odpowiada to wymowie i roli miejsca pamięci w całej jego istocie” – zakończył swoje przesłanie.

„Obóz koncentracyjny Stutthof w sposób szczególny symbolizuje obłęd, do którego prowadzą nacjonalistyczne zacietrzewienie i ślepa nienawiść wobec rzekomo +innych+” – powiedział z kolei w nadesłanym wystąpieniu Heiko Maas.

Podkreślił, że zaproszenie na uroczystości jest dla niego „bardzo ważne”. „Pokazuje ono bowiem, jak głębokie powstało zaufanie między naszymi krajami, ponieważ Polska była gotowa przebaczyć. Za to my, Niemcy, jesteśmy niezmiernie wdzięczni. My, Niemcy, przyznajemy się do naszej winy i odpowiedzialności, która nigdy nie minie. Jesteśmy wdzięczni za wszystko, co nas - Polaków i Niemców - dziś łączy. I razem podejmujemy wyzwania, które są przed nami: jako sąsiedzi, jako Europejczycy. I jestem wdzięczny, że mogę dziś dodać: jako przyjaciele” – powiedział Maas.

Obóz Stutthof status państwowego niemieckiego obozu koncentracyjnego uzyskał w styczniu 1942 r., ale faktycznie został on założony już w momencie wybuchu II wojny światowej. 2 września 1939 r. do obozu usytuowanego nieopodal miejscowości, która dziś nosi nazwę Sztutowo, a która przed II wojną światową wchodziła w skład Wolnego Miasta Gdańska, trafili pierwsi więźniowie - osoby wyselekcjonowane spośród aresztowanych 1 września na terenie Gdańska Polaków i miejscowych Żydów.

Początkowo obóz był przeznaczony dla Polaków z Pomorza. Od 1942 r. zaczęli do niego trafiać Polacy z innych regionów oraz grupy osób innych narodowości, m.in. Żydzi i Rosjanie. Z czasem z niewielkiego obozu rozrósł się do ponad 120 ha, miał też liczne podobozy.

W styczniu 1945 r. Niemcy rozpoczęli pieszą ewakuację około połowy z 24 tysięcy przebywających wówczas w KL Stutthof więźniów. 2 tys. spośród nich uciekło po drodze. Mróz, słabe zaopatrzenie w żywność itp. sprawiły, że kolejne dwa tysiące zmarły w drodze, a ponad drugie tyle - niebawem po przybyciu do miejsca tymczasowego zakwaterowania. Marsz ten nazwany został Marszem Śmierci.

Tyfus i głód sprawiły, że w tym czasie zmarło też bardzo wielu więźniów, którzy pozostali w obozie: resztę Niemcy ewakuowali ze Stutthofu drogą morską. Pozostali w obozie SS-mani rozpoczęli jego ostateczną likwidację. Spalili m.in. obóz żydowski i wysadzili budynek krematorium. W nocy z 8 na 9 maja niemieckie jednostki wojskowe skapitulowały, a do obozu weszli rosyjscy żołnierze.

Od 1939 do 1945 r. do obozu Stutthof trafiło w sumie około 110 tys. więźniów. Liczbę ofiar obozu szacuje się na około 65 tys., spośród których ok. 28 tys. stanowiły osoby pochodzenia żydowskiego. (PAP)

Autor: Anna Kisicka