ikona lupy />
DGP
To może być jeden z dziwniejszych reportaży, jakie przeczytacie w tym roku. „Trzy kobiety” amerykańskiej dziennikarki i pisarki Lisy Taddeo (przeł. Aga Zano) to próba uchwycenia czegoś bardzo trudno uchwytnego: specyfiki kobiecego pożądania. Dlaczego właściwie miałoby to sprawiać problemy, skoro mowa o powszechnych doświadczeniach połowy ludzkości? „Oto dziedzictwo setek lat przeżytych w cieniu męskiego spojrzenia: heteroseksualne kobiety często spoglądają na siebie nawzajem tak, jak patrzyłby na nie mężczyzna. (...) Z licznych przekazanych mi opowieści wynikało, że to inne kobiety mają nad nami większą władzę niż mężczyźni. To my, kobiety, wywołujemy w sobie nawzajem poczucie, że jesteśmy ciotkowate, puszczalskie, nieczyste, niekochane, za mało piękne” – wyjaśnia autorka. Innymi słowy, spory fragment sceny pozostaje niedoświetlony, a wiele emocji – niewyartykułowanych, objętych rozmaitymi tabu, zatrzaśniętych w okowach społecznej kontroli.
Książka, która początkowo miała być zbiorem historii o ludzkim pożądaniu („Spodziewałam się, że przyciągną mnie przede wszystkim opowieści mężczyzn”), zaczęła się zmieniać jeszcze na etapie pracy koncepcyjnej, ponieważ wyszło na to, że mężczyźni zwyczajnie przynudzają: „Historie mężczyzn zaczęły się ze sobą zlewać. Czasami koncentrowały się na długotrwałym uwodzeniu; innym razem uwodzenie kojarzyło się z urabianiem. Najczęściej jednak opowieści kończyły się rozdygotanym pulsowaniem orgazmu. Odkryłam też, że podczas gdy zapał mężczyzn gasł wraz z ostatnią salwą orgazmu, historie kobiet nierzadko dopiero się zaczynały. Zorientowałam się, że kobiety doświadczają takich samych zdarzeń w sposób złożony, piękny, a często podszyty przemocą”.
Reklama
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP