Biały Dom przygotował bardzo krytyczny raport na temat Chin, w którym oskarża je o drapieżną politykę gospodarczą, zwiększanie potencjału militarnego, cyberataki wywiadowcze i łamanie praw człowieka - relacjonuje w czwartek Associated Press.

Powołując się na źródło w administracji prezydenta USA Donalda Trumpa agencja AP pisze, że dokument nie sygnalizuje zmiany w polityce Waszyngtonu wobec Pekinu, ale stanowi rozwinięcie retoryki obliczonej na wykorzystanie momentu, w którym amerykańscy wyborcy są źle nastawieni do Chin w związku z ich postępowaniem po wybuchu epidemii koronawirusa.

Raport stwierdza, że ponad 30 lat po masakrze na pekińskim Placu Tiananmen "staje się jasne, że (polityka USA otwarcia na Chiny) oparta była na braku zrozumienia dla determinacji Komunistycznej Partii Chin, by ograniczyć skalę gospodarczych i politycznych reform".

"W ciągu ostatnich dwóch dekad reformy te spowolniły, utknęły w miejscu lub zostały wycofane" - głosi dokument.

Podkreśla też, że administracja Trumpa nie dostrzega "wartości" w angażowaniu się w kontakty z Chinami dla celów symbolicznych. "Gdy łagodna dyplomacja okazuje się nieskuteczna, Stany Zjednoczone zwiększą publiczną presję" na ChRL.

Reklama

Raport przypomina, że mimo obietnic zaprzestania takich praktyk Chiny stosują szpiegowskie cyberataki, by wykradać własność intelektualną i technologie amerykańskich przedsiębiorstw.

Biały Dom krytykuje też Pekin za wolę zachowania na forum Światowej Organizacji Handlu statusu kraju rozwijającego się, choć Chiny są jednym z największych importerów produktów opartych na zaawansowanych technologiach, a w jeśli chodzi o wielkość PKB, to znajdują się na drugim miejscu po USA. Pekin zwiększa też bardzo znacząco nakłady na zbrojenia i zagraniczne inwestycje.

Pod rządami prezydenta Xi Jinpinga - przypomina raport - zduszona została opozycja, prześladowani są blogerzy, aktywiści i prawnicy broniący praw człowieka. Media, uniwersytety, organizacje pozarządowe a nawet przedsiębiorstwa poddane są surowej kontroli.

Chiny zachowały ponadto strukturę gospodarki nierynkowej, a inwestycje odbywają się pod dyktando rządu. Granice między władzą wykonawczą a partią komunistyczną zanikają - ocenia Biały Dom.

Agencja AP zwraca uwagę, że w środę sekretarz stanu USA Mike Pompeo powiedział, iż media, które "koncentrują się na obecnym kryzysie związanym z pandemią, nie dostrzegają szerszej perspektywy - wyzwania jakie stanowi Komunistyczna Partia Chin".

Mimo nasilających się ataków Trumpa na Chiny, jego retoryka jest jednak pełna sprzeczności - ocenia Associated Press. Prezydent USA oskarża Pekin o to, że nie zapobiegł rozprzestrzenieniu się koronawirusa na cały świat, ale podkreśla, że ma bardzo przyjacielskie stosunki z Xi. Chce również nakłonić Chiny do dołączenia do układu o kontroli zbrojeń negocjowanego z Rosją oraz do podpisania paktu handlowego.

Sztab Trumpa poinformował ostatnio agencję Reutera, że nowa strategia wyborcza prezydenta to atakowanie Chin oraz obwinianie ich o wybuch epidemii koronawirusa, a także podkreślanie, że jego prawdopodobny rywal w listopadowych wyborach Demokrata Joe Biden nie byłby tak twardy wobec Pekinu jak Republikanin Trump.

Obóz Trumpa skupia się więc na wynikach sondaży wskazujących na to, że wśród Amerykanów rośnie niechęć do Chin. Z badania Pew Research Center przeprowadzonego pod koniec kwietnia wynika, że blisko dwie trzecie respondentów źle postrzega Chiny - o 20 pkt. więcej niż na początku kadencji Trumpa w 2017 roku.

>>> Czytaj też: Reuters: Już ponad 5 mln przypadków koronawirusa na świecie