Najnowsza informacja GUS dotycząca wyników budownictwa mieszkaniowego w kwietniu oraz w okresie pierwszych czterech miesięcy bieżącego roku, ujawniła pierwsze efekty lockdown’u związanego z pandemią, na który inwestorzy i deweloperzy nie mieli wpływu. Jak nietrudno było przewidzieć, bieżące statystyki uległy zdecydowanemu osłabieniu. Pytanie, czy to stan przejściowy, czy też produkcja mieszkań na dłużej zagości na zdecydowanie niższych poziomach.

Tradycyjnie już największą wagę z punktu widzenia bieżącej kondycji rynkowej należy przypisać gusowskim statystykom prezentującym wolumen mieszkań, których budowę rozpoczęto. W tegorocznym kwietniu inwestorzy ogółem ruszyli z budową 13,6 tys. lokali. Jest to gorszy miesięczny wynik zarówno w relacji r/r jak i m/m, odpowiednio o 38 i ponad 27 proc. Z kolei ilość mieszkań, których budowę rozpoczęto ogółem (indywidualne, przeznaczone na sprzedaż, spółdzielcze oraz pozostałe) w pierwszych czterech miesiącach br., zamknęła się liczbą nieco ponad 66 tys., co oznacza regres względem wyniku osiągniętego w analogicznym okresie ub. roku o blisko 13 proc.

Jeszcze większe osłabienie w wynikach budów rozpoczętych widać u deweloperów. Z wynikiem kwietniowym rzędu 6,2 tys. jednostek wypadli oni gorzej licząc rok do roku o 46 proc., i niewiele lepiej w relacji do miesiąca poprzedniego. Wynik za 4 pierwsze miesiące br. zanotował natomiast zjazd o 15 proc. Można więc mówić o kwietniowym tąpnięciu nowych inwestycji deweloperskich.

W ostatnich czasach, obok nowo rozpoczynanych budów, do najmocniejszych stron gusowskich danych sygnalnych budownictwa mieszkaniowego należały statystyki dotyczące nowych pozwoleń na budowę bądź zgłoszeń z projektem budowlanym. Coraz więcej wskazuje na to, że użyty w tym przypadku tryb przeszły jest jak najbardziej uzasadniony. Poziom 16,8 tys. decyzji administracyjnych z kwietnia oznacza spadek rok do roku rzędu blisko 27 proc. Jednak dzięki bardzo dobremu wynikowi pierwszego kwartału ogólna liczba pozwoleń od początku roku wynosi blisko 76 tys., co oznacza nieznaczny spadek w odniesieniu do analogicznego okresu 2019 r. zaledwie o 5 proc. Bardzo podobny regres stał się udziałem samych deweloperów, którzy na razie zgromadzili w okresie styczeń-kwiecień niewiele mniej pozwoleń niż przed rokiem. Pytanie jednak jak wyglądać będą najbliższe miesiące.

Statystyki nowych pozwoleń na budowę są jak wiadomo podstawowym parametrem oceny potencjału popytowego rynku w przyszłych okresach przez deweloperów, a także najlepszym barometrem optymizmu inwestorów reprezentujących wszystkie formy budownictwa. Bieżące dane GUS wyraźnie więc sygnalizują perspektywę oczekiwanych trudności w utrzymaniu pozytywnych trendów rozwoju koniunktury pierwotnego segmentu mieszkaniówki w dłuższym terminie.
Jak się okazuje, perturbacje związane z zagrożeniem epidemicznym nie oszczędziły także danych, na których dotychczas można było niezawodnie polegać, czyli tych dotyczących mieszkań oddanych do użytkowania. Szczególnie słabo wypadli tu inwestorzy indywidualni, którzy w kwietniu oddali tylko 3,6 tys. mieszkań, czyli aż o prawie 38 proc. mniej rdr. Deweloperzy z kolei z wynikiem równym 10 tys. lokali wypadli dużo lepiej z regresem 15 proc. względem kwietnia ub. roku. W sumie od początku roku spadek lokali oddanych jest na razie symboliczny, trudno jednak przewidzieć, czy tak optymistyczny rezultat da się utrzymać w kolejnych miesiącach roku.

Reklama

W sumie w kwietniu wolumen mieszkań oddanych do użytkowania był najsłabszy od połowy 2018 roku, mieszkań rozpoczętych od grudnia tego samego roku, natomiast podobnie słaby wynik nowych pozwoleń inwestorzy zanotowali ostatnio w styczniu 2017 roku. Kwestią otwartą pozostaje trwałość obserwowanego osłabienia koniunktury.

Statystyki inwestycyjne pierwotnego segmentu mieszkaniówki są bowiem wypadkową koniunktury sprzedażowej nowych mieszkań, a ta nie rokuje najlepiej, przynajmniej w perspektywie kilku najbliższych kwartałów. Za oczekiwanym spadkiem kontraktacji musi więc pójść ograniczenie produkcji mieszkań, którego skali na dziś dzień nie sposób oszacować.

>>> Czytaj także: Przed epidemią wzrosty cen mieszkań przyspieszyły. Jak jest teraz?