Na wtórnym rynku lekko odbija podaż, ale zarówno nowych ofert, jak i transakcji jest mniej niż przed pandemią.
Lockdown spowodował ok. 20-proc. spadek liczby nowych ofert sprzedaży mieszkań, ale pod koniec maja sytuacja była już lepsza w porównaniu z początkiem epidemii. Nadal nowych lokali wystawianych na sprzedaż jest o ok. 9 proc. mniej niż na początku marca. To wyliczenia firmy Sonar Home, która zajmuje się nie tylko inwestowaniem na rynku nieruchomości, ale też analizuje trendy, jakie na nim panują.
Barbara Bugaj, główny analityk rynku nieruchomości w firmie, mówi, że odmrażanie gospodarki jest widoczne i zaczęło się ono nawet wcześniej, niż wynikałoby to z oficjalnych rządowych decyzji. – Zauważyliśmy dużą zmianę już w momencie zniesienia zakazu poruszania się, czyli krótko po Wielkanocy. Rynek był więc zamrożony od połowy marca do połowy kwietnia, gdy spotkania zostały ograniczone prawie do zera – zaznacza Barbara Bugaj.
O odmrożeniowym odbiciu, które jednak nadal oznacza, że rynek jest pod kreską, mówią też przedstawiciele agencji nieruchomości. – W maju przyjęliśmy o ponad 50 proc. więcej mieszkań niż w kwietniu. Ale liczba ofert zgłoszonych w lutym była o połowę większa niż w maju – mówi Aneta Gromska, menedżer do spraw rozwoju w agencji Bracia Strzelczyk. Janusz Iracki, prezes agencji Maxon Nieruchomości podaje, że w jego firmie nie ma jakichś istotnych zmian w liczbie ofert w porównaniu do czasów przed pandemią, ale wyraźnie zmienia się ich struktura. Spada liczba mieszkań wystawianych na sprzedaż, a rośnie baza lokali do wynajęcia.
– Wynajmujący nie chcą czekać i ponosić kosztów utrzymania lokalu. Sytuacja jest dla nich prostsza, nie mieszkają w lokalach, oddają nam klucze i czekają na podpisanie kontraktu. Inaczej sprawa wygląda przy sprzedaży. Tu właściciele, tak samo jak kupujący, obserwują rynek – mówi prezes Iracki.
Reklama
Podobne wnioski ma Waldemar Oleksiak, pełnomocnik zarządu agencji Emmerson. Według niego pojawia się więcej ofert wynajmu nieruchomości, a wynajmujący są elastyczniejsi podczas negocjowania stawek najmu. – To efekt zapaści w najmie krótkoterminowym. W obliczu niepewności i pogorszenia się sytuacji na rynku pracy stałe dochody z wynajmu to dobre zabezpieczenie na przyszłość – ocenia Waldemar Oleksiak.
Nasi rozmówcy są zgodni co do jednego trendu: ceny ofertowe przestały rosnąć. Według danych zebranych przez Sonar Home dziś sprzedający, wystawiając lokal w Warszawie, oczekuje, że dostanie (średnio) 10,9 tys. zł za metr kwadratowy.
– Ceny ofertowe nawet lekko spadały w ostatnich dwóch miesiącach, natomiast nie był to duży spadek, nie przekroczył nawet 1 proc. I nie jest to jeszcze widoczne w cenach transakcyjnych – mówi Barbara Bugaj. Jeśli dochodzi do transakcji, to raczej jest to finał procesu, który zaczął się kilka tygodni wcześniej, często jeszcze przed pandemią, i stąd małe wahania cen transakcyjnych. A może być nawet tak jak w przypadku agencji Bracia Strzelczyk, w której średnia transakcyjna cena metra w Warszawie przekracza 10,9 tys. zł, zaś w lutym i na początku marca była poniżej 9,4 tys. zł.
Aneta Gromska zwraca jednak uwagę, że samych transakcji jest mniej niż przed pandemią, nawet po odmrożeniu spadek wynosi ok. 15 proc. Wynika to właśnie ze specyfiki rynku: w maju finalizowane powinny być negocjacje rozpoczęte w marcu–kwietniu. Podobnymi spostrzeżeniami dzieli się Janusz Iracki: w maju liczba transakcji jest większa niż w kwietniu, ale jeszcze daleko do stanu sprzed pandemii. I dodaje, że na razie ceny sprzedaży się zatrzymały. – Inaczej sytuacja ma się na rynku wynajmu, tu znacznie wzrosła podaż, zatem spadają ceny – ocenia prezes Maxon Nieruchomości.
To, jak może wyglądać rynek nieruchomości za kilka miesięcy, zależeć będzie przede wszystkim od popytu, który z kolei będzie pochodną tego, co się będzie działo w gospodarce. Na razie sygnały z rynku kredytowego wskazują, że popyt spadł. Łączna wartość wniosków o kredyty mieszkaniowe, jakie złożyli w maju klienci banków i SKOK-ów, była w maju o ponad 24 proc. niższa niż rok wcześniej. To lekkie odbicie w porównaniu do kwietnia, gdy załamanie popytu było historycznie duże – o ponad 27 proc. Nadal potencjalnych kredytobiorców kupujących mieszkania jest mniej niż rok wcześniej, bo liczba wniosków była o 29 proc. mniejsza.