Górnicy wszędzie na świecie są szczególnie podatni na zakażenie koronawirusem, bo takie mają warunki pracy. Dlatego w kilku krajach kopalnie zamknięto prewencyjnie już w marcu. Polskiemu rządowi zabrakło odwagi i wyobraźni.

Jeśli ktoś miał wątpliwości, że górnicy w Polsce są dziećmi specjalnej rządowej troski, to powinien się ich wyzbyć po przedwczorajszej decyzji rządu o zamknięciu dziesięciu kopalń Polskiej Grupy Górniczej i dwóch w JSW. Kopalnie mają nie pracować przez trzy tygodnie, a rząd postanowił wziąć na siebie wypłatę pensji - górnicy dostaną ok. 80 proc. wynagrodzenia (bez premii za wydobycie). Średnia pensja w PGG po lutowych, kompletnie nieuzasadnionych ekonomicznie podwyżkach, wynosi 7800 zł. W sumie będzie to kosztowało podatników ok. 500 mln zł.

Tak hojnego traktowania nie doczekała się żadna grupa zawodowa dotknięta pandemią. Żadna grupa, nawet lekarze i pielęgniarki, nie ma też tak kompleksowych badań przesiewowych.

Wirus lubi przodki... nie tylko w Polsce

Decyzja rządu jest słuszna, ale została podjęta zbyt późno. Górnicy w kopalniach głębinowych wszędzie na świecie są szczególnie podatni na zarażenie wirusem. Jak napisał w liście do administracji prezydenta USA Donalda Trumpa szef Związku Zawodowego Górników w USA, Cecil Roberts, górnicy muszą używać tych samych wind, tych samych łaźni, używają tego samego sprzętu i oddychają tym samym powietrzem w ciasnych pomieszczeniach.

Reklama

Trump podczas kampanii w 2015 r. obiecywał górnikom złote góry. Ale, jak donosi "Financial Times", w trakcie pandemii administracja uznała, że nie ma powodów do specjalnego traktowania branży. Górnicy w USA nie dostali nawet dodatkowych respiratorów, o które prosili. Kopalnie mogą pracować nadal, tyle że kilka firm górniczych ogłosiło upadłość.

Już pod koniec marca decyzję o zamknięciu niemal wszystkich głębinowych kopalń węgla kamiennego i innych surowców (m.in złota) podjęto w RPA. Tamtejsze władze pozwoliły pracować tylko kopalniom odkrywkowym oraz kilku głębinowym niezbędnym do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. Decyzja była bolesna, bo górnictwo w najbogatszym kraju Afryki zatrudnia 450 tys. ludzi, z czego 300 tys. pracuje w kopalniach podziemnych. Przemysł wydobywczy w RPA jest w większości prywatny i bardzo dochodowy, wypłatę pensji firmy wzięły na siebie.

Dopiero pod koniec kwietnia górnictwo głębinowe zostało częściowo odmrożone - połowa górników wróciła do fedrowania.

W kwietniu zaprzestały pracy kopalnie na Ukrainie, choć bardziej z przyczyn ekonomicznych niż epidemiologicznych - nie ma popytu na węgiel. Bez przestojów pracują za to w Rosji, tam jednak wydobywa się węgiel głównie w odkrywkach.

Dlaczego kopalnie w Polsce zamykane są tak późno? Czy wszyscy górnicy przestaną pracować? Czy mamy wystarczająco dużo węgla żeby elektrownie mogły produkować prąd w czasie letniego zapotrzebowania? Które kopalnie mogą się już nie otworzyć? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl