Od kilku dni we Francji trwał skandal związany z tym bonusem W liście, do którego dotarło Le Figaro, Frederic Oudea i Daniel Bouton napisali, że aby "uciąć obecną polemikę, zdecydowaliśmy się zrezygnować z przywileju opcji na akcje i poinformowaliśmy o tym radę nadzorczą". "Chodzi o to, by utrzymać w tym trudnym okresie nasze kapitały i pakt społeczny w Societe Generale, na których tak bardzo nam zależy".

Jednak decyzja dotyczy tylko czterech menedżerów. Tymczasem plan opcyjny dotyczy 4800 pracowników banku. W swoim liście Bouton i Oudea piszą o realności planu, którego - co przyznają - nie umieli wyjaśnić.

Komentarze polityczne zaczęły się dwa dni po ujawnieniu decyzji władz banku. Ta zaś miała miejsce 9 marca. 320 tys. opcji na akcje miało trafić do czterech menedżerów banku. Siedmioletnie opcje, o wartości wykonania 24,45 euro, miały być zrealizowane dopiero za trzy lata, bez możliwości odsprzedaży tak uzyskanych akcji przez cztery lata.

Sprawa opcji na akcje Societe Generale dla czterech wysokich menedżerów tego francuskiego banku nie jest tak wielka, jak afera premii w AIG, ale francuscy politycy ostro krytykowali bank. Christine Lagarde, minister gospodarki, zażądała w niedzielę rezygnacji z tych opcji. Powiedziała w niedzielnej audycji w Europe1, że "najwyższy czas, by Societe Generale kojarzyła się bardziej z generalną odpowiedzialnością". I zażądała od szefów banku, by całkowicie zrezygnowali z opcji na akcje.

Reklama

W piątek sekretarz generalny partii UMP Xavier Bertrand uznał, jak podawała agencja AFP, że wypłata tego bonusu jest "trochę dziwna" i zażądał wyjaśnień w sprawie kryteriów przyznania opcji. "Societe Generale to mój bank i jak każdy klient chciałbym wiedzieć, o co chodzi" - powiedział Bertrand w telewizji Canal +. Zwrócił przy tym uwagę, że przyznanie premiowych opcji miało miejsce w banku, który "nawet nie umiał zauważyć kogoś, kto zdefraufował 4,9 mld euro". To uwaga dotycząca afery Jerome Kerviela, maklera SocGen.

W piątek zaczął interweniował francuski rząd. Rzecznik prasowy rządu Luc Chatel powiedział w wywiadzie dla Europe 1, że kiedy usłyszał o sprawie, uznał to za "nieprzyzwoite", ponieważ w obecnym kontekście "każdy partner społeczny powinien przekazywać konstruktywne informacje" - cytowały Les Echos.

Jeszcze w październiku ubiegłego roku francuskie organizacje pracodawców - Medef i Afep - przyjęły zasady kodeksu etycznego w sprawie wynagrodzeń i łączenia stanowisk przez szefów firm. W styczniu prawie wszystkie francuskie spółki giełdowe przyjęły ten kodeks.

Kilka godzin po porannych piątkowych wypowiedziach francuskich polityków, bank Societe Generale poinformował, że obdarowani opcjami menedżerowie zobowiązali się, że nie będą wykonywać posiadanych opcji tak długo, jak długo bank otrzymuje rządową pomoc. To, jak się okazuje, jednak nie wystarczyło. Jak podkreśliła minister Lagarde: "czasy się zmieniły i, co oczywiste, należy zmienić swoje zachowanie".

Ponadto Christine Lagarde wyraziła życzenie zmiany w regułach przyznawania opcji na akcje i akcji bezpłatnych. Uznała, że te sprawy powinny zostać przedyskutowane z organizacjami przedsiębiorców.