Szczyt G20 i posiedzenie ECB, na którym bank obetnie stopę procentową z 1,5 do 1 proc. mogą mieć na tyle silny wydźwięk, że zmienią cały obraz sesji.

Pierwszy dzień nowego kwartału amerykański rynek rozpoczął na solidnych dwuprocentowych minusach. Na odrobienie tych strat gracze potrzebowali zaledwie godziny, a następnie od wyjścia indeksów na plusy popyt kontrolował sytuację. Poranne obawy o bankructwo motoryzacyjnych gigantów GM i Chryslera zniknęły równie szybko jak się pojawiły.

Ostatecznie przeważały komentarze, że lepsze szybkie kontrolowane bankructwo i restrukturyzacja niż powolne konanie i czekanie na poprawę koniunktury. Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, jednak trzeba pamiętać, że faktycznie postawienie w stan upadłości takiej firmy jak General Motors, która kilkanaście lat temu posiadała ponad połowę rynku motoryzacyjnego w USA, będzie oznaczać spore zamieszanie. Wczoraj rynki w Stanach właśnie po większym zamieszaniu w końcówce wzrosły o 1,5 proc.

Ani przez moment nie widać było wpływu raportów z rynku pracy. Raport Challengera informujący o zwolnieniach mówił o 150 tys. nowych bezrobotnych został całkowicie zlekceważony, a informacja będąca raportem firmy ADP, która prognozuje spadek zatrudnienia w marcu w sektorze prywatnym w Stanach o 742 tys. osób znalazła odzwierciedlenie tylko w chwilowych spadkach europejskich parkietów. Na GPW silnej reakcji nie było widać na żaden raport, ale tak słabe dane powstrzymywały też kupujących.

Ogólnie krajowy rynek dość dobrze zakończył środową sesję, która rozpoczęła się od nagłych zmian w górę i w dół. Takie rozchwianie doprowadziło do sytuacji, kiedy z początkowych 1,5 proc. plusów zrobiły się dwuprocentowe spadki. Popyt przy wsparciu zachodnich parkietów zaczął odrabiać straty, a po dwóch godzinach dynamicznych zmian rynek osiągnął kompromis umieszczając WIG20 niewiele powyżej 1500 pkt.

Reklama

Ze stabilizacji udało się wyrwać dopiero po południu. Było to o tyle ciekawe, że w momencie kiedy zachodnie rynki osłabiały się WIG20 agresywnie ruszył w górę. Podejście było równie dynamiczne co poranne spadki i bykom udało się nawet osiągnąć nowe maksima sesji, ale chęci do wzrostu zniknęły wraz z amerykańskimi danymi.

Końcowy dodatni wynik giełd w Polsce i Europie teoretycznie znajdował uzasadnienie we wczorajszych pozytywnych sygnałach wzrostu ilości podpisanych umów kupna domów w USA o 2 proc., oraz brak spadku indeksu rozwoju sektora przemysłowego w Stanach. Komentowano to jako osiągnięcie twardego dna, a tak naprawdę to niewielkie pocieszenie, bo dane z rynku pracy zapowiadają dla giełd ciężką przeprawę w piątek. Wtedy ogłoszony będzie oficjalny wzrost bezrobocia, a opierając się na wczorajszych informacjach trzeba się przygotować na wręcz fatalne dane.

Dziś mogą być one dyskontowane, stąd początkowy optymizm płynący z wczorajszego pozytywnego zamknięcia w końcówce sesji może się obrócić przeciwko rynkowi. Ten scenariusz może zostać zakłócony przez wielkie dzisiejsze wydarzenia polityczno-gospodarcze. Szczyt G20 i posiedzenie ECB, na którym bank obetnie stopę procentową z 1,5 do 1 proc. mogą mieć na tyle silny wydźwięk, że zmienią cały obraz sesji.