Gazety podkreślają, że nie chodzi jedynie o ustanowienie reguł funkcjonowania rynków finansowych albo nowe programy antykryzysowe.

"Ważniejsze niż szczegółowe przepisy będzie to, by doprowadzono do ich wdrożenia zamiast na rozkaz polityki spychać je na dalszy plan w myśl zapewnienia konkurencyjnej pozycji własnych centrów finansowych" - ocenia dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

"Tego jednak można się obawiać. W końcu Londyn i Nowy Jork walczą o swoją dominację finansową, z której dotąd czerpały korzyści. Być może żądając przeznaczenia większych sum na europejskie pakiety wsparcia koniunktury, Ameryka nie kieruje się wyłącznie troską o światową gospodarkę, ale dezaprobatą wobec europejskich życzeń dotyczących wzmocnienia regulacji opanowanego przez Anglosasów świata finansów" - pisze "FAZ".

Dziennik gospodarczy "Handelsblatt" zaznacza, że uczestnicy szczytu G20 nie mają gotowych środków, by przywrócić równowagę światowej gospodarce. "Zajmują się więc przede wszystkim nowymi regułami, by znów okiełznać zdziczałe rynki finansowe. To chwalebne, a nawet bardzo potrzebne. Lecz z tego nie wypłynie impuls dla koniunktury" - ocenia gazeta.

Reklama

"Z jednej strony trzymanie w ryzach funduszy hedgingowych, z drugiej apele o unikanie protekcjonizmu - to nie wystarczy, by uwolnić świat od recesji. Kraje G20 muszą zdobyć się na odwagę, by przedrzeć się do korzeniu kryzysu. W przeciwnym razie poniosą porażkę" - dodaje "Hndelsblatt".

Według "Financial Times Deutschland" uczestnicy szczytu muszą "przynajmniej porozumieć się co do tego, co jest najbardziej palącym problemem w kryzysie gospodarczym".

"Przede wszystkim niemiecki rząd wyróżniał się dotąd niebywale ograniczonym myśleniem. Według pani kanclerz (Angeli Merkel) winę za kryzys ponoszą wszyscy, którzy żyli ponad stan, a teraz świat powinien wrócić do zdrowia dzięki niemieckiej oszczędności. Jeśli kraj przodujący w eksporcie nadal będzie upierać się przy tej ocenie, rychłe i solidne uzdrowienie gospodarki oddala się jeszcze bardziej" - ocenia "FTD". Dodaje, że Berlin nie powinien dziwić się coraz ostrzejszej krytyce swej polityki antykryzysowej.