"Teraz ważne jest przedstawienie szczegółowych rozwiązań" - powiedział Burghof. Jego zdaniem należy zadać pytanie, czy w trakcie konkretyzacji uzgodnień szczytu nie dojdzie do ich rozwodnienia i rozejścia się interesów poszczególnych grup krajów. Burghof zauważył, że brytyjski premier Gordon Brown, przedstawiając na konferencji prasowej uzgodnienia czwartkowego spotkania, położył nacisk na przekazanie kwoty biliona dolarów na wsparcie gospodarki, co postulowali Amerykanie.

Jego zdaniem na razie nie jest jasne, jak zostaną wydane te pieniądze. "Zawsze istnieje ryzyko, że podejmowane będą próby gaszenia kryzysu poprzez dolewanie oliwy do ognia. Zbyt silne impulsy dla pobudzenia konsumpcji mogą dać podstawę do kolejnego kryzysu" - zaznaczył ekspert. W jego ocenie wydaje się, że na szczycie w Londynie w większym stopniu niż jesienią w Waszyngtonie uwzględniono interesy krajów o wschodzących gospodarkach. Dla Niemiec oraz innych krajów o silnym eksporcie ważne jest wsparcie światowego handlu.

Burghof podkreślił, że "prezentacja jedności" przez uczestników spotkania jest czymś bez precedensu. "W czasie kryzysu w latach 30. poszczególne kraje działały raczej przeciw sobie" - ocenił. Szczyt G20 nie może jednak pozostać "jednorazową historią". "Przed G20 jest jeszcze daleka droga. Oczekuję, że grupa ta częściej będzie spotykać się w tym gronie" - powiedział Burghof.



Reklama