Ewentualny upadek serwisu pożyczkowego nie zwalnia pożyczkobiorców ze spłaty długu w określonym terminie. W marcu użytkownicy serwisu pożyczkowego Monetto.pl podnieśli alarm: nie są obsługiwani na bieżąco, firma windykacyjna współpracująca z serwisem wstrzymała działania, dzwoniąc pod numer telefonu obsługi klienta, usłyszeć można komunikat: abonent czasowo niedostępny.
Upadek Monetto? - pytał serwis Internet Standard. Sprawdziliśmy to w IIF Seed Fund, funduszu, który kontroluje Monetto.
- Monetto na pewno nie upadnie. Jesteśmy w trakcie zmian organizacyjnych w serwisie. Szukamy partnera biznesowego, z którym moglibyśmy pracować nad dalszym rozwojem serwisu. Staramy się zachować ciągłość działalności serwisu i na bieżąco obsługiwać użytkowników. Chcemy, by wszystko wróciło do normy jak najszybciej - mówi Łukasz Juśkiewicz z IIF.
Social-lending opiera się na zaufaniu internautów. W serwisie spotykają się osoby, które potrzebują pieniędzy, i te, które mogą pożyczyć innym na procent. Serwis zajmuje się sprawami organizacyjnymi, zapewnia weryfikację pożyczkobiorców i pożyczkodawców, zajmuje się bieżącym monitorowaniem transakcji i spłat, a także - jeśli zajdzie potrzeba - pomaga pożyczkodawcom w ściągnięciu długu od pożyczkobiorców, którzy nie chcą ich spłacić (dzięki współpracy z firmami windykacyjnymi). Na takich zasadach działają w Polsce cztery serwisy: Kokos.pl, Monetto.pl, Finansowo.pl i Smava.pl. Dla nich wszystkich wspólny jest zapis, że nie są stroną umowy pożyczki. Serwis tylko pośredniczy, ale umowę zawierają ze sobą bezpośrednio pożyczkodawca i pożyczkobiorca.
Na razie nie wiadomo, jak trwający w Monetto zastój wpłynął na spłaty długów i czy nie sprawił, że niektórzy pożyczkobiorcy - z powodu problemów serwisu - uznali, że nie muszą oddawać pieniędzy. Jeśli tak, są w błędzie.
Reklama
- Monetto, jak każdy serwis social-lending, nie jest stroną między pożyczkodawcą a pożyczkobiorcą. To ich wiąże umowa pożyczki i niezależnie od tego, co działoby się z jakimkolwiek serwisem, pożyczkobiorca musi spłacić pożyczkę, czyli wypełnić zapisy umowy - podkreśla Łukasz Juśkiewicz.
Paweł Maniewski, prawnik kancelarii Krawczyk i Wspólnicy, podkreśla, że póki sąd nie ogłosił upadłości serwisu, obowiązują dotychczasowe zasady. Jeśli pożyczkobiorca nie wywiązuje się z umowy, pożyczkodawca może działać na własną rękę.
- Wysłać wezwanie do zapłaty z określonym terminem, kwotą główną oraz odsetkami. Jeśli to nie poskutkuje, można samemu skierować sprawę do sądu lub skorzystać z pomocy prawnika czy firmy windykacyjnej - mówi Paweł Maniewski i dodaje, że jeśli serwis ogłosiłby upadłość likwidacyjną i w spółce pojawiłby się syndyk, jego obecność może mieć znaczenie dla pożyczkodawcy, jeśli w regulaminie było zobowiązanie, że serwis nie tylko na bieżąco bierze na siebie monitoring spłat, ale też jest upoważniony do podejmowania w pewnym zakresie działań zmierzających do wyegzekwowania jego należności. Syndyk zdecyduje, czy przejmie te obowiązki.