Informacje o wzroście stopy bezrobocia w USA do 8,5 proc., która, zgodnie z oczekiwaniami, jest najwyższa od 26 lat oraz zmniejszenie się zatrudnienia o 663 tysiące osób nie sposób zakwalifikować do kategorii dobrych danych. Dodatkowo słabszy od oczekiwań okazał się indeks ISM-usługi opisujący rozwój 80 proc. gospodarki amerykańskiej. Sektor usług w USA wyraźnie się kurczy. Graczom dane przeszkadzały tylko na początku sesji kiedy indeksy notowały niewielkie spadki. Im bliżej do zakończenia tym nastroje były już coraz lepsze, a końcówka to typowy przykład wyciągania rynku na kształt krajowego fiksingu.

W czasie wolnych dni optymistyczny komunikat podał największy europejski bank HSBC, który uzyskał prawie 18 mld dolarów kapitału z emisji akcji. Spory udział w sukcesie pozyskania gotówki miała jak zawsze cena. Bank sprzedawał swoje udziały 41 proc. taniej niż są notowane na giełdzie, więc zakładając, że giełdy czeka chociaż chwilowe odbicie to inwestorzy i tak czują, że zrobili doskonały interes. Po drugiej stronie oceanu nowo wybrany szef GM, Fritz Henderson, (poprzedni ustąpił po naciskach rządowej administracji) w swoich pierwszych wypowiedziach nie wykluczył bankructwa firmy. Rynki już zaakceptowały ten scenariusz, a perspektywa braku kolejnego zmieniana koncepcji na pewno się spodoba. Stabilność i trwałość to obecnie bardzo pożądane cechy. Azjatyckie parkiety dziś również utrzymały optymizm, chociaż w końcówce skala wzrostów zmalała o połowę.

Piątkowy handel na GPW rozpoczął się na niewielkich minusach, ale bykom wystarczyło parę minut by WIG20 znalazł się po zielonej stronie. Zastanawiający był absolutny brak chęci do realizacji zysków po czwartkowej super-sesji. Przy coraz większych plusach zachodnich parkietów kupujący nie odpuszczali i jeszcze przed publikacją amerykańskich danych WIG20 pokonał poziom 1700 pkt. Notując już 4 procent wzrostu w skali tygodnia główny indeks zyskiwał już 22 proc. i jasne było, że przy tak wyśrubowanym wyniku musi nastąpić realizacja zysków. Słabe dane, choć nie zaskakująco słabe, bo zgodne z oczekiwaniami skłoniły do redukcji wzrostów, ale ostatecznie podaży udało się zmniejszyć zwyżkę do 2,3 proc., co oznaczało zakończenie całego tygodnia wzrostem i odejście od dna już o 33 proc.

Ostatni raz pięć wzrostowych tygodni z rzędu widzieliśmy w kwietniu 2007 roku, ale wtedy skala wzrostów była dwukrotnie mniejsza. Z analogiczną sytuacją jak obecna mieliśmy do czynienia w sierpniu 2003 roku, co było preludium do następnie trwającej 4 lata hossy. Teraz trudno oczekiwać, aby był to sygnał identyczny z poprzednim, ale mając do czynienia z pierwszą poważną korektą od 1,5 roku inwestorzy są zaślepieni wizją dalszych dużych wzrostów. Utrzymanie takiego tempa zwyżki jak w ciągu ostatnich dwóch dni jest niemożliwe, bo konsekwencją byłby równie dynamiczne i nagłe spadki. Rozpoczynający się skrócony tydzień (w piątek giełdy nie pracują) jest idealny dla niewielkiej korekty, której punktem wsparcia powinien być obszar 5 miesięcznej linii trendu spadkowego na WIG20. Jeżeli rynek się z tego poziomu wybroni wiosenne ocieplenie zauważmy nie tylko na termometrach, ale również na akcjach.

Reklama

Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse