Po dwóch sesjach z poprzedniego tygodnia podczas, których nie widać było nawet najmniejszej chęci do korekty sytuacja stawała się już stosunkowo dziwna. Można było niemal uwierzyć, że wszyscy wierzą w dalsze wzrosty i nikt nie chce sprzedawać akcji. Na rynku nadal głównymi motorami wzrostu pozostawały banki i spółki surowcowe. Przy trzecim dniu z rzędu wzrosty podobnie jak poprzednio uwiarygodniał wysoki obrót.

Publikowane dziś dane ze strefy euro okazały się gorsze niż prognozy, ale jak zwykle nie wpłynęły na rynki. Warto jednak odnotować, że sprzedaż detaliczna w ciągu roku spadła aż o 4 proc., a w cenach producentów pojawiała się deflacja. Spadek cen w ostatnim roku sięgnął aż 1,8 proc. Ponieważ to właśnie deflacji powstrzymującej inwestycje boją się bankierzy centralni inwestorzy znaleźli w tej informacji potwierdzenie dalszych obniżek stóp procentowych przez ECB.

Na krajowym rynku po południu zaczęła się ujawniać faza ewidentnego przesilenia. Wyczekiwanie na dalsze wzrosty połączone z oznaką słabnięcia zachodnich rynków spowodowały, że WIG20 spokojnie zaczął redukować wzrosty i w tym ruchu osunął się aż o 74 pkt. przechodząc nawet na czerwoną stronę. Spadki były już jednak zbytnią przesadą dla kupujących, którzy przecież parę godzin wcześniej stawiali na wzrostowy scenariusz. Nawet dalsze osłabianie się zachodnich parkietów nie wpłynęło na chęć do pozytywnego zamknięcia. Fiksing dodał jeszcze parę punktów i ostatecznie rynek wzrósł o jeden procent kończąc na najwyższym zamknięciu od 16 stycznia. Jednocześnie skala zmienności indeksu utrzymała się na ostatnich poziomach (w trakcie sesji od +3,5 do -0,5 proc.) Przesilenie jakie obserwowaliśmy w drugiej części sesji w kraju i w Europie idealnie oddaje nastroje na trwający tydzień. Chęci do wzrostu na pewno są, ale aby poprawa była trwała musi być uzupełniona korektą. Wiele wskazuje na to, że krótszy przedświąteczny tydzień idealnie pasuje na taki ruch.



Reklama