Liczba zabiegów usunięcia zęba w Wielkiej Brytanii wzrosła wyraźnie w 2008 r. i zbiega się z pogorszeniem kondycji gospodarki; jednocześnie spadła liczba skomplikowanych zabiegów, takich jak implanty i korony - donosi poniedziałkowy "Times".

Dziennik powołuje się na dane resortu zdrowia ujawnione w odpowiedzi na parlamentarną interpelację.

Wynika z nich, iż liczba ekstrakcji zęba w ostatnich czterech latach była wyższa o 30 proc. w porówaniu z poprzednim okresem, zaś liczba skomplikowanych, specjalistycznych zabiegów w okresie ostatnich dwóch lat zmniejszyła się o 57 proc.

Badania ośrodka MORI wskazują, iż 1/3 dzieci w ogóle nie była w ub.r. u dentysty - niekiedy dlatego, że rodzice nie znaleźli w pobliżu miejsca zamieszkania dentysty publicznej służby zdrowia (NHS) i nie było ich stać na leczenie prywatne.

W okresie recesji Brytyjczycy oszczędzają na leczeniu zębów. Priorytetem rodziców jest szkolny mundurek i sfinansowanie lekcji muzyki swoich pociech, a nie stan ich uzębienia - zauważa "Times".

Reklama

Ograniczenia finansowe w połączeniu z trudnym dostępem do lekarzy stomatologów NHS powodują, że pacjenci z bólem zęba szukają pomocy na ostrym dyżurze w szpitalach. Według miesięcznika "British Dental Journal" z tej formy pomocy skorzystało w 2008 r. 30 tys. dzieci.

"Kamping w Devon czy dwie korony na trzonowcach? Odpowiedź jest łatwa. Sfinansować naprawę pralki czy wypełnić dziurę w zębie? Pytanie retoryczne. Zawsze wychodzi na to, że taniej jest usunąć ząb, jeśli nawet pociąga to za sobą wydatek nie mniejszy niż 45,60 funta" - dodaje "Times".

Winę za obecny stan stomatologii ponosi też system wynagradzania lekarzy stomatologów wprowadzony w 2006 r., skłaniający ich do przechodzenia do prywatnej praktyki, gdzie za wypełnienie jednego ubytku otrzymują tyle samo, co za wypełnienie sześciu w NHS.

W rezultacie stomatologom bardziej opłaca się usunięcie zęba niż ratowanie go za cenę skomplikowanego leczenia.

Obok recesji i systemu wynagradzania stomatologów, innym powodem pogarszającego się stanu uzębienia Brytyjczyków są priorytety poprzednich rządów: Margaret Thacher i Tony'ego Blaira. Były one nastawione na leczenie otyłych, palaczy i narkomanów, a nie tych, którzy bez własnej winy urodzili się z zębami słabymi lub krzywymi.

Dane CAB (sieci społecznych biur poradnictwa) wskazują, iż 7,4 mln Brytyjczyków w minionych dwóch latach nie zdołało umówić się na wizytę u dentysty. Co dwudziesta osoba zgłaszająca się do CAB o poradę przyznała, iż z bólem zęba chcąc nie chcąc musiała poradzić sobie sama, czasem posługując się... obcążkami.