Wczoraj amerykańskie rynki przerwały trzydniową passę wzrostów i rozpoczęły oraz zakończyły dzień na dwuprocentowych minusach. W korekcie szczególnie słabo wypadł sektor finansowy, który przez ostatnie dni notował wyraźną zwyżkę. Negatywny początek sesji wynikał z publikowanych danych o spadku sprzedaży detalicznej w Stanach.

W ciągu miesiąca spadła ona o 1,1 proc., a w stosunku rocznym jest niższa o 10,6 proc. Amerykanie i dotykające ich bezrobocie oznaczają zaciskanie pasa, co przeszkadza gospodarce nastawionej na konsumpcję. Optymistyczną informacją było jednak skorygowanie wielkości sprzedaży za luty ze spadku o 0,1 proc. do wzrostu o 0,3 proc. Niewiele, ale zawsze lepszy wzrost niż spadek. Pozytywnym nastawieniem próbowali zarażać też Barack Obama i Ben Bernanke mówiąc, że widać już oznaki gospodarczej poprawy, ale szybko dodawali, że sytuacja jest daleka od dobrej i ekonomię czekają jeszcze ciężkie czasy. Gracze nie nabrali się na te zaklinanie sytuacji i zwłaszcza w końcówce postanowili sprzedawać. Spadek nie był ani duży ani istotny i można go uznać za zaledwie niewielką korektę. Dzisiejszy dzień pełen publikacji makro nie ma jednej najważniejszej informacji. Gracze raczej będą skoncentrowani na wczorajszych wynikach Intela, które były wyższe od oczekiwań, ale przez rok spadły o połowę. To powinno szkodzić spółkom technologicznym. Niezależnie od dzisiejszego wyniku nie powinno dojść do większych zmian.

We wtorek dzień na europejskich rynkach rozpoczął się na minusach. Dwuprocentowy spadek wykorzystamy został jednak przez kupujących dzięki czemu już po dwóch godzinach WIG20 przeszedł barierę 1800 pkt. i notował 1,5 proc. plusy. Szybkość i łatwość podejścia sprawiła, że popyt poczuł się pewnie na zdobytych poziomach i przez dłuższą środkową część sesji utrzymywał wyraźne plusy.

Mimo dobrej atmosfery WIG20 znalazł się na drugim planie z uwagi na emocje towarzyszące spółkom z drugiej linii. mWIG i sWIG od początku radziły sobie bardzo dobrze a w najlepszym momencie zyskiwały nawet po 3,5 proc. Poszczególne walory spośród mniejszych spółek, z deweloperami na czele, notowały dawno nie widziane dwucyfrowe wzrosty. Widać, że inwestorzy przy utrzymującej się atmosferze wzrostów bardzo chcą powrotu sytuacji sprzed dwóch lat kiedy niemal każdy kupujący musiał podbijać cenę.

Ogólny optymizm utrzymał się do publikacji amerykańskich danych. Wtedy radość minęła, a pojawiła się realizacja zysków, która sprowadziła WIG20 poniżej poziomu przedświątecznego zamknięcia. Sesja zakończyłaby się neutralnie gdyby nie negatywny fiksing obniżający rynek o kilkanaście punktów, który doprowadził do zamknięcia na -0,8 proc. Końcowe osłabienie dotknęło także mniejsze spółki, ale mimo to udało się ich indeksom zamknąć na 2 proc. plusie. Sesja choć spadkowa wciąż przemawia na korzyść kupujących. W żadnym wypadku nie doszło do istotnego pogorszenia nastrojów. Presja wzrostów do styczniowych maksimów powinna jeszcze przez parę dni być widoczna, choć nawet cały korekcyjny tydzień bez większych spadków nie zmieni znacząco sytuacji. Dziś reagując na wczorajszy spadek w USA powinniśmy rozpocząć na minusach, ale wczorajsze maksima wciąż pozostają w grze. Zwłaszcza wczorajszy początek pokazał, że nadal jest duży kapitał chętny do zakupów po niższych cenach.

Reklama