Mamy kolejny dowód na poparcie tezy, że inwestorzy czekają na byle pretekst, by dalej pompować ceny akcji. W przypadku małych spółek nie muszą się oglądać na globalną koniunkturę, więc tu panuje pełna beztroska (wczoraj sWIG poszedł w górę o 1,3 proc.). W przypadku największych spółek trwa nerwowe wyczekiwanie na coś, co można byłoby odebrać jako pretekst do zakupów. A kupujący nie przepuszczą najdrobniejszego sygnału: choćby wczoraj wystarczył dobry pierwszy kwadrans notowań na Wall Street, by kompletnie odmienić niemrawe oblicze sesji w Warszawie.

Klimatu do głębszej korekty na naszej giełdzie wciąż nie ma, choć przecież od swojego dna (przypomnijmy, że mieści się ono na poziomie 1250 pkt.) indeks WIG20 odbił się już o ponad 500 pkt. - to ponad 40 proc.! Ciekawe, czy także dziś inwestorzy nie stracą rezonu.

S&P, choć przez cały czas się wahał, to jednak na koniec wystrzelił o 1,3 proc. w górę. To może wspomóc obóz byków, pokrzepiony coraz lepszymi prognozami dla złotego i tym, że nową linią kredytową dla Polski - obiecaną dwa dni temu przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy - władzom udało się zaprezentować jako potwierdzenie, że nasza gospodarka wyróżnia się w regionie Europy Środkowej.