Po trzech zdecydowanie złych dniach na warszawskim parkiecie spadki wreszcie wyhamowały.WIG20 we wtorek zdołał nawet wyjść na niewielki plus Z jednej strony inwestorom pomogły poprawiające się nastroje na giełdach w Europie Zachodniej, zaś z drugiej - bliskość dość istotnej strefy 1650 pkt., która w myśl analizy technicznej powinna zatrzymać przecenę akcji, choćby na chwilę. I tak się stało, choć trudno ocenić, czy dno, które powstrzymało sprzedających, utrzyma się na dłużej.

Największy kłopot w tym, że o ile jeszcze dwa-trzy dni temu można było przyjąć roboczą tezę, że mamy do czynienia ze zwykłą korektą 30-procentowego rajdu w górę z ostatnich tygodni, o tyle teraz już takiej pewności nie ma. Ogląd sytuacji popsuły wieści z Banku of America, który ogłosił, że ma w portfelu kilka miliardów dolarów złych kredytów.

Dla wielu inwestorów mógł to być strzał w samo serce, bo przecież sektor finansowy kryzys miał mieć już za sobą. Tymczasem Międzynarodowy Fundusz Walutowy dodał we wtorek oliwy do ognia i podwyższył swoje szacunki strat branży finansowej w związku z kryzysem do okrągłych 4 bilionów dolarów. Gdyby to była prawda, biada posiadaczom akcji, bo do tej pory światowe banki odpisały i pokryły nowym kapitałem tylko półtora biliona złych aktywów.

Czyżby więc czekała nas nie tylko korekta rajdu w górę, ale powrót do dna bessy? Na razie inwestorzy jeszcze się z taką myślą nie oswoili. Giełdy amerykańskie we wtorek wieczorem dość wyraźnie odbiły od dna (Nasdaq zyskał 2,2 proc., zaś S&P500 ponad 2,1 proc.). To dobra wiadomość. Jest szansa, że inwestorzy za Oceanem wezmą się w garść. Pomógł im we wtorek sekretarz skarbu USA Timothy Geithner, który ogłosił, że większość banków ma wystarczające kapitały, by przetrwać kryzys.

Ciekawe, czy to tylko zaklinanie rzeczywistości, czy też amerykańscy politycy naprawdę tak myślą.
Ale środowa sesja na pewno i tak będzie nerwowa, bo inwestorzy będą się zastanawiali czy wtorkowa poprawa nastrojów w USA jest tylko chwilowa, czy też chęć zakupów w końcu przeważy nad świadomością, że kłopoty branży finansowej jeszcze mogą powrócić.

Reklama

Inwestorzy na giełdach azjatyckich nie podzielali optymizmu z USA, indeks NIKKEI 225 wzrósł zaledwie o 0,2 proc, a Hang Seng spadł o 0,1 proc. Również poranne notowania kontraktów terminowych na S&P 500 znajdowały się poniżej wczorajszych poziomów, pokazując obawy o kierunek dzisiejszych zmian cen akcji