Od lat fascynuje mnie Bioton. Spółka od zawsze teoretycznie ma dobre perspektywy i co roku rozczarowuje. A mimo to, gdy tylko nadarzy się okazja – emisja nowych akcji czy sprzedaż papierów przez dużego inwestora – fundusze emerytalne i inwestycyjne kupują akcje Biotonu. W zakup nowych akcji zainwestowano 800 mln zł, a w sumie ponad 1 mld zł.
W szczytowym momencie papiery Biotonu kosztowały 7,4 zł. W dnie bessy – 19 gr. W zakończonej przed tygodniem zamkniętej ofercie akcje sprzedawano po 20 gr, sporo poniżej ceny rynkowej. Ile będą warte te akcje za rok? Jeśli wierzyć analitykom i ich wycenom wartości papierów Biotonu, cena jego akcji powinna spaść do kilkunastu groszy. Być może ostatni zastrzyk pieniędzy wpompowanych w biotechnologiczną spółkę sprawi, że obecne wyceny staną się bezwartościowe i analitycy zaczną je podnosić, goniąc rosnący kurs akcji. Być może.
Dla mnie Bioton jest klasycznym przykładem kupowania marzeń. Przed laty rozmawiałem z analitykiem, który za Atlantykiem zajmował się firmami biotechnologicznymi. Twierdził, że w przypadku klasycznej spółki z branży, która prowadzi badania i stara się o dopuszczenie swojego produktu na rynek, rekomendowanie przypomina grę w totolotka. Prawdopodobieństwa trafienia nie zwiększa nawet świetna znajomość branży. Albo badania się powiodą i produkt trafi na rynek, albo nie. A jak się uda, to nie dość, że akcje zdrożeją, to jeszcze wzrośnie szansa na przejęcie przez któregoś z zainteresowanych patentami farmaceutycznych gigantów.
Bioton ma produkt i ma rynek. Z tej przyczyny powinien być przewidywalny. A mimo to – jak dotąd – rozczarowuje. I ciągle są tacy, którzy wierzą w jego świetlaną przyszłość.
Reklama