Wieczorny rytm Joanny, trzydziestokilkuletniej menedżer dużej firmy handlowej, wyznaczają amerykańskie seriale. W poniedziałki "Gotowe na wszystko". We wtorki - "Doktor House". W czwartek do telewizora przykuwa ją kolejny odcinek "Zagubionych", a piątkowy grafik dzielą "Chirurdzy" i "Prywatna praktyka". Joanna ogląda najnowsze odcinki dzień po emisji w amerykańskiej telewizji. Za darmo (i nielegalnie) ściąga je z sieci.

"Polska telewizja nie ma mi nic ciekawego do zaoferowania" - tłumaczy gazecie. I nie chce czekać, aż jej ulubione seriale pojawią się u nas. Joanna nie jest wyjątkiem. Filmy, seriale i programy ściąga z sieci co trzeci polski internauta, a może nawet co drugi z 15-milionowej rzeszy użytkowników sieci w Polsce.

Ludzie ci traktują internet jak wielki hipermarket z filmami, muzyką, serialami, książkami, grami komputerowymi i oprogramowaniem. Z tą różnicą, że wychodzą z pełnym wózkiem, omijając kasę szerokim łukiem. I nie mają wyrzutów sumienia.

Więcej w "Gazecie Wyborczej".

Reklama