UE jest głównym odbiorcą polskiej żywności. W 2004 roku trafiało tam ok. 70 proc. eksportowanych produktów żywnościowych, w 2008 r. już 88 proc.

Wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak uważa, że wielkość sprzedaży żywności do Unii jest powiązana z kursem złotego wobec euro. "Gdy nasza waluta umacniała się, eksport spadał, bo naszym firmom nie opłacało się jej wysyłać" - tłumaczył. Jego zdaniem, wejście Polski do strefy euro ustabilizuje handel z krajami Wspólnoty.

Wywóz towarów spożywczych znacząco zwiększył się po maju 2005 roku, gdy zostały zniesione bariery celne i firmy swobodnie mogły sprzedawać żywność. W 2004 roku eksport żywności wzrósł o ponad 30 proc. w stosunku do poprzedniego roku.

W 2004 roku z Polski wywieziono za granicę towary rolno-spożywcze o wartości 5,2 mld euro; rok wcześniej za 4 mld euro. W 2008 r. firmy sprzedały zaś towary za ponad 11,3 mld euro, w tym do UE - za 9,1 mld euro.

Reklama

Przed 2004 rokiem najczęściej wywożone było za granicę mięso czerwone (wieprzowina i wołowina) i podroby oraz drób; obecnie najważniejszymi polskimi produktami rolno-spożywczymi sprzedawanymi na rynek unijny są: wyroby cukiernicze, mięso i jego przetwory oraz przetwory z owoców.

Unia Europejska jest też głównym dostawcą artykułów żywnościowych na polski rynek. W 2008 r. z tego kierunku pochodziło 70 proc. importowanej żywności. W 2003 r. było to 61 proc., a w 2004 r. - 63 proc. W krajach wspólnoty kupujemy przede wszystkim surowce roślinne (np. zboża) oraz mięso czerwone i przetwory. Ale z tych krajów sprowadzamy także używki i przyprawy takie jak kawa czy herbata, a także produkty z roślin oleistych i owoce.

Wartość importu produktów rolno-spożywczych jest mniejsza od wartości ich eksportu. Mamy więc w tej dziedzinie dodatnie saldo wymiany handlowej - w 2008 r. nadwyżka ta wyniosła ok. 1,5 mld euro. Dla porównania - w 2004 r. było to 836 mln euro.

Unia jest dominującym partnerem Polski w handlu zbożami. W 2008 r. udział UE w ich eksporcie z Polski wyniósł 79 proc., a w imporcie sięgnął 88 proc. W latach 2004-2007 r. wartość eksportu tych produktów wzrosła z 243 mln euro do 618 mln euro. W tym samym czasie wartość importu wzrosła z 297 mln euro do 745 mln euro. Głównie handlujemy pszenicą.

Od 2004 znacząco zwiększał się wywóz produktów mleczarskich. W 2003 r. polskie firmy sprzedały ich za kwotę 132 mln zł (stanowiło to 41 proc. wartości wywozu tych produktów), a już w 2004 r. - było to aż 69 proc. za kwotę 292 mln zł.

W kolejnych latach aż 80 proc. eksportowanych produktów mleczarskich dostarczane było do unijnych odbiorców. Szczególnie zwraca uwagę eksport mleka płynnego i śmietany. Produkty te wcześniej nie były eksportowane do UE, a od 2005 r. dają eksporterom 15 proc. wpływów.

Najwięcej serów, mleka w proszku, śmietany, jogurtów, masła i lodów sprzedaliśmy w 2007 r. Tak dobry wynik mogły firmy uzyskać dzięki sprzyjającej koniunkturze. W pierwszych trzech kwartałach 2008 r., mimo dekoniunktury, polskie firmy odnotowały 12-proc. wzrost eksportu tych produktów. Najważniejszym rynkiem zbytu są Niemcy. Na kolejnych miejscach znajdują się: Holandia, Czechy i Włochy.

Bardzo cenionym produktem eksportowym stało się mięso drobiowe, a zwłaszcza chętnie kupowane przez unijnych importerów piersi z kurczaków. Największy wzrost eksportu - o 50 proc. - producenci drobiu odnotowali zaraz po wstąpieniu Polski do UE. Wtedy firmy mogły zaoferować zagranicznym odbiorom tańsze mięso, co umocniło pozycję Polski w tym segmencie.

Udział państw unijnych w całym wywozie mięsa drobiowego wzrósł z 88 proc. w 2004 r. do 94 proc. w 2007 r. Najwięcej polskiego drobiu trafia do Niemiec.

Gorzej wypada Polska w handlu mięsem czerwonym (wołowina, wieprzowina). W latach 2004-2008 firmy zwiększyły wywóz mięsa do krajów Wspólnoty, ale jeszcze w większym stopniu import. W efekcie bilans handlu mięsem jest ujemny. W 2004 r. do UE trafiało 27 proc. eksportowanego mięsa, w 2007 - już 83 proc. Najwięcej wieprzowiny kupują od nas kraje nowoprzyjęte do UE, takie jak: Czechy, Litwa, Łotwa, Słowacja i Rumunia. Zaś na polski rynek mięso przywożone jest z Danii, Niemiec i Holandii.

W opinii Ławniczaka, Polska musi rocznie sprzedawać 30-40 proc. wytwarzanej żywności. Uważa on, że zwiększanie eksportu do Unii będzie trudne, dlaczego trzeba szukać nowych rynków zbytu, takich jak Chiny, Japonia, Korea.