Handel na giełdach europejskich rozpoczął się od silnych spadków. Nastrój inwestorów pogorszyły doniesienia prasy o fatalnej kondycji niemieckiego sektora bankowego. Według niepotwierdzonych informacji wartość zagrożonych aktywów może przekroczyć 800 miliardów euro. Nie bez znaczenia jest także światowy wzrost awersji do ryzyka, wynikający z obaw o wybuch pandemii świńskiej grypy.

Piątkowa sesja za Oceanem zakończyła się stosunkowo dużymi wzrostami. Dow Jones zyskał 1,5%, technologiczny Nasdaq 2,5% natomiast indeks szerokiego rynku S&P500 zwyżkował o ponad 1,6%. Na światowych rynkach finansowych panowały jednak mieszane nastroje.

Z jednej strony obserwowaliśmy wzrosty na giełdzie w USA, po tym jak zamówienia na dobra trwałego użytku spadły w marcu zaledwie o 0,8% m/m, wobec oczekiwań na poziomie -1,4% m/m. Dodatkowo amerykański sekretarz skarbu Timothy Geither powiedział na spotkaniu ministrów finansów grupy G20 w Waszyngtonie, że w ostatnich tygodniach widać oznaki poprawy koniunktury w światowej gospodarce.

Silnie zyskiwały na wartości akcje spółki Ford, po tym jak amerykański producent samochodów ogłosił niższą od oczekiwań stratę za pierwszy kwartał na poziomie 60 centów na akcje. Rynek pozytywnie odebrał publikację założeń testów wytrzymałości (ang. stress-test) dla 19 największych banków w USA. Ostateczne wyniki zostaną podane do opinii publicznej 4 maja. Negatywnie na rynek wpłynęła informacja o obniżeniu ratingu firmie American Express przez agencję Moody's po słabych wynikach za pierwszy kwartał.

Reklama

Inwestorzy w Azji nie wykorzystali dobrej sesji w USA do zakupów akcji w obawie o wpływ „świńskiej grypy” na światową gospodarkę. Indeks tokijskiej giełdy Nikkei225 zyskał zaledwie 0,21% w stosunku do piątkowego zamknięcia, natomiast główny indeks w Hong Kongu, Hang Seng stracił blisko 3%.