PKB można liczyć na kilka sposobów. W pierwszym najważniejszą rolę odgrywa tzw. wartość dodana ze wszystkich gałęzi gospodarki. Wartość dodana w pojedynczej firmie to wartość produkcji po odjęciu nakładów, jakie firma z tego tytułu poniosła.

Inaczej mówiąc: jeśli firma produkuje samochody, to w jej przypadku wartością dodaną będzie różnica między wartością wyprodukowanych samochodów, a zużytych w tym celu materiałów, kosztów pracy, i innych kosztów.

PKB w tym podejściu to suma wartości dodanej i zapłaconych od tego podatków.

Jest i inny sposób na obliczanie PKB

Reklama

Dużo częściej PKB wylicza się w inny sposób traktując go - w przybliżeniu - jako sumę popytu w całej gospodarce. Statystycy uznali bowiem, że wielkość produktu krajowego brutto musi w przybliżeniu odpowiadać wielkości popytu.

I tak PKB to suma konsumpcji (zarówno prywatnej jak i publicznej), inwestycji (sektora przedsiębiorstw i publicznego) i eksportu netto (czyli różnicy między eksportem a importem) . Oczywiście nie wszystko, co jest produkowane przez podmioty gospodarcze od razu musi znajdować nabywców. Dlatego do tej wyliczanki dorzuca się jeszcze tzw. zapasy – czyli to, co firmy wyprodukują, ale nie sprzedadzą. Inaczej - wartość towarów w magazynach.

Podejście popytowe jest dlatego bardziej popularne, bo dzięki większej liczbie zmiennych w miarę dokładnie można prognozować zmiany PKB. Gdy słyszymy, że głównym motorem wzrostu PKB w tym roku ma być konsumpcja prywatna to oznacza to tyle, że analitycy spodziewają się, że na towary i usługi wydamy więcej niż rok temu. Dzięki temu firmy będą mogły więcej wyprodukować i zapłacą wyższe podatki. W sumie – PKB też wzrośnie.

Czy PKB wzrośnie w tym roku

Konsumpcja globalna (inaczej spożycie ogółem) w strukturze polskiego PKB zajmuje całkiem sporo miejsca: ponad 70 proc. Z tego konsumpcja indywidualna – około 60 proc. Dlatego ma tak istotne znaczenie.

Analitycy rządowi liczą po cichu na to, że nasze tegoroczne wydatki będą jednak rosły. Argumentują to tym, że obniżyli przecież podatki, co ma nam dać dodatkowe 8 mld zł. Sęk w tym, ze kwota 8 mld zł to zaledwie niewiele ponad 1 proc. wartości konsumpcji prywatnej w 2007 roku. Niedużo.

Inny problem to napięcia na rynku pracy. Gdy rośnie bezrobocie skłonność do konsumowania jest znacznie mniejsza niż zwykle. Dużo szybciej rosną oszczędności – co też już widać w danych NBP.

Wzrostowi PKB nie pomogą też inwestycje. Po pierwsze, tzw. nakłady brutto na środki trwałe mają dużo mniejszy udział w PKB niż konsumpcja – około jednej czwartej. Ich wzrost z punktu widzenia dynamiki PKB nie jest więc aż tak istotny. W tym roku raczej nie ma co liczyć na to, że inwestycje się zwiększą, skoro problemem numer jeden w firmach jest ratowanie płynności.

Oprócz konsumpcji prywatnej wzrost PKB w tym roku może generować jeszcze jedna zmienna: czyli eksport netto. Co prawda obroty handlowe z zagranicą gwałtownie spadły, ale tak się składa, że bardziej od eksportu maleje import. Stąd w sumie tzw. kontrybucja eksportu do PKB w tym roku może być dodatnia.

Recesja – co to takiego?

Według części analityków będziemy mieli szczęście, jeśli tegoroczne PKB będzie na takim samym poziomie, jak w 2008 roku. I mowa tu o PKB realnym – czyli wyliczonym przy uwzględnieniu zmiany wartości pieniądza w czasie (czyli inflacji). Niektórzy eksperci, choćby Międzynarodowy Fundusz Walutowy, wieszczą nam jednak w tym roku recesję.

Recesja to spadek realnego PKB przynajmniej przez dwa kwartały z rzędu. Recesja, z jaką mamy do czynienia w warunkach obecnego kryzysu spowodowana jest globalnym spadkiem popytu. A ten – wyschnięciem głównego źródła konsumpcji, czyli kredytu. Konsumenci najchętniej wydają pieniądze pożyczone – stąd tak istotna rola akcji kredytowej w generowaniu wzrostu gospodarczego.

Spadek PKB dopadł przede wszystkim kraje wysoko rozwinięte. Dlaczego? Bo podstawą ich gospodarki był bardzo – wydawało się - sprawny sektor finansowy, oferujący mnóstwo instrumentów, których głównym celem było jedno: dostarczanie kapitału. Pożyczanie ponad miarę, zwłaszcza na amerykańskim rynku nieruchomości, doprowadziło do konsumpcyjnego przegrzania. Teraz wahadło wychyla się w drugą stronę.