W wojsku brakuje lekarzy – alarmują dyrektorzy resortowych placówek ochrony zdrowia. Trudna sytuacja ma się zmienić, bo lekarzy dla armii będzie znów kształcił Uniwersytet Medyczny w Łodzi. Studenci kierunku wojskowo-lekarskiego dostaną specjalne stypendium.
Zdarza się, że jeden medyk przypada na dwie, trzy jednostki wojskowe. W 20 garnizonach w kraju w ogóle nie ma lekarzy. Na brak opieki medycznej narzekają również żołnierze na misjach wojskowych w Iraku i w Afganistanie.
Z danych Ministerstwa Obrony Narodowej wynika, że w armii brakuje łącznie około 600 lekarzy różnych specjalizacji – od anestezjologów, chirurgów, na stomatologach kończąc.
Sytuacja taka to pośrednio efekt braku systemu szkolenia lekarzy wyłącznie dla wojska. Od 2000 roku nie ma bowiem studiów wojskowo-lekarskich, które były wcześniej prowadzone przez Uniwersytet Medyczny w Łodzi. Lekarze wojskowi byli rekrutowani spośród chętnych absolwentów kierunków lekarskich. Musieli jedynie podpisać kontrakt z armią.
Trudna obecnie sytuacja ma się zmienić, bo Ministerstwo Obrony Narodowej uznało, że UM w Łodzi będzie ponownie szkolił lekarzy wojskowych na kierunku wojskowo-lekarskim. Uniwersytet będzie mógł przyjąć nawet 100 studentów. Jednak dopiero od trzeciego roku nauki będą oni mogli liczyć na dodatkowe bonusy finansowane przez resort obrony narodowej. MON pokryje m.in. koszty ich wyżywienia i zakwaterowania. Studenci będą również otrzymywać specjalne stypendia w wysokości 1250 zł.
Reklama
W przyszłości UM w Łodzi chce również szkolić lekarzy dla potrzeb NATO. Obecnie sojusz potrzebuje 850 różnych specjalistów.
Ale nie tylko niewłaściwy system kształcenia lekarzy wojskowych wpływa na małe zainteresowanie pracą dla armii. Główną przyczyną jest brak możliwości rozwoju zawodowego oraz niskie zarobki. Lekarze wojskowi zarabiają nawet trzykrotnie mniej niż lekarze cywilni. Nie otrzymali oni w 2007 roku 40 proc. podwyżki, jaka została przyznana pracownikom ochrony zdrowia na podstawie tzw. ustawy wedlowskiej.
2,4 tys. lekarzy pracuje obecnie dla wojska