Nasz WIG20 symbolicznie poszedł w górę, ale wciąż jest w bliskiej odległości od strefy 1900 pkt. Brakuje do niej jakieś 1,5 proc., więc inwestorzy pozostający z akcjami w portfelach nie mogą się czuć bezpiecznie.

Wczoraj optymiści mieli dobrą okazję, by zaakcentować swoją obecność i podkreślić, że nie dopuszczą do najgorszego. Ich sojusznikami były dane makroekonomiczne z USA. Właściwie nie tyle dane makroekonomiczne, co wskaźniki koniunktury. Indeks Filadelfia Fed wyniósł tylko minus 2 punkty (spodziewano się odczytu minus 17 punktów), a indeks wskaźników wyprzedzających poszedł w górę o 1,2 proc. (spodziewano się 0,8 proc.). W sumie więc pretekst do wzrostu cen był. Ale nic z tego. Inwestorzy nadal nie kwapią się, by wychodzić przed szereg.

Dotyczy to zresztą także Amerykanów. Wczorajsza sesja zakończyła się co prawda niewielką zwyżką Dow Jonesa (o 0,7 proc.), ale nie można mieć wielkich nadziei, że będzie to dla naszych inwestorów powód do nadmiernego entuzjazmu.