Potem mieliśmy kilka tygodni niepewności, ale mimo wszystko wydawało się, że inwestorzy zdołają złapać drugi oddech. Teraz już wiemy, że się nie udało. Spadające indeksy i wysokie obroty - w zeszłym tygodniu były najwyższe od początku maja - to sygnał, że rynek niestety przestał wierzyć w sprawczą moc dobrych informacji z makroekonomicznego otoczenia. Nie ma ich znowu aż tak dużo, ale przy dobrym nastroju rynku i to by wystarczyło, by pchać indeksy wyżej.
Na razie konsekwencje utraty wiary przez inwestorów nie są zbyt surowe. WIG20 w piątek odrobił część strat i wciąż nie traci z widoku psychologicznej bariery 2000 pkt. Tyle, że akurat piątkowa sesja nie była zbyt miarodajna, bo był to dzień wygasania kontraktów terminowych i rynkiem trochę "bawili się" arbitrażyści.
Oczywiście wciąż nie można wykluczyć, że kupujący jednak się zmobilizują i wezmą sprawy w swoje ręce. Ale przed kolejnym tygodniem więcej atutów w ręku mają jednak pesymiści. Oby tylko nie pękł poziom 1800 pkt., który powinien stanowić pierwsze wsparcie w przypadku pogłębienia przeceny.