Mamy za sobą zły tydzień. Nawet bardzo zły. Nawet nie z powodu skali spadków. Po ubiegłorocznych załamaniach tygodniowa przecena indeksu WIG20 o niespełna 4 proc. to nieomal pieszczota. Gorzej, że rynek stracił wiarę. A co znaczy wiara w dobry trend doskonale mogliśmy zaobserwować np. w kwietniu. Wtedy inwestorom nie przeszkadzały żadne złe wiadomości, interesowały ich tylko te dobre.

Potem mieliśmy kilka tygodni niepewności, ale mimo wszystko wydawało się, że inwestorzy zdołają złapać drugi oddech. Teraz już wiemy, że się nie udało. Spadające indeksy i wysokie obroty - w zeszłym tygodniu były najwyższe od początku maja - to sygnał, że rynek niestety przestał wierzyć w sprawczą moc dobrych informacji z makroekonomicznego otoczenia. Nie ma ich znowu aż tak dużo, ale przy dobrym nastroju rynku i to by wystarczyło, by pchać indeksy wyżej.

Na razie konsekwencje utraty wiary przez inwestorów nie są zbyt surowe. WIG20 w piątek odrobił część strat i wciąż nie traci z widoku psychologicznej bariery 2000 pkt. Tyle, że akurat piątkowa sesja nie była zbyt miarodajna, bo był to dzień wygasania kontraktów terminowych i rynkiem trochę "bawili się" arbitrażyści.

Oczywiście wciąż nie można wykluczyć, że kupujący jednak się zmobilizują i wezmą sprawy w swoje ręce. Ale przed kolejnym tygodniem więcej atutów w ręku mają jednak pesymiści. Oby tylko nie pękł poziom 1800 pkt., który powinien stanowić pierwsze wsparcie w przypadku pogłębienia przeceny.

Reklama