Minister finansów Jacek Rostowski zapowiedział we wtorek, że w tym roku deficyt budżetowy wyniesie 27 mld zł. Jak dodał, rząd nie przewiduje wzrostu podatków, ale oczekuje dodatkowych oszczędności w resortach na poziomie 3 mld zł i 5.3 mld zł dochodów z dywidend spółek Skarbu Państwa czy spółek, w których Skarb Państwa ma udziały.

"To, że są mniejsze dochody i, że to co zostało zaplanowane w ustawie budżetowej jest niemożliwe do uzyskania mówiliśmy już od momentu, gdy ta ustawa została przygotowana jesienią ubiegłego roku. Tak też mówiła większość ekspertów (...) Nie należało mówić jesienią ubiegłego roku, że opozycja trzyma się kryzysu jak pijany płotu, tylko zacząć działać" - podkreśliła w rozmowie z dziennikarzami Natalli-Świat. Dodała, że gdyby rząd postąpił tak jak wskazywało PiS i od razu zwiększył deficyt, wówczas instytucje wydające środki budżetowe wiedziałyby, jakimi pieniędzmi realnie dysponują.

Jej zdaniem, minister Rostowski doszedł do wniosków, jakie zgłaszało PiS, tyle, że stało się to kilka miesięcy później. Natalli-Świat "niedobrą rzeczą" nazwała propozycję, żeby "zasypywać dziurę budżetową metodą drenażu dywidendowego spółek". "To oczywiście na krótką metę daje wpływy do budżetu, ale jest to najbardziej kosztowny sposób pozyskania pieniądza przez państwo" - zaznaczyła.

Według posłanki PiS, wypłata dywidendy, np. w przypadku PKO BP, przyczyni się do ograniczenia akcji kredytowej prowadzonej przez ten bank. "Sytuacja, w której w ten sposób na chwilę zasypuje się dziurę budżetową jednocześnie ograniczając możliwości inwestycyjne spółek skarbu państwa, a także możliwości inwestycyjne polskiej gospodarki, odbije się czkawką w przyszłości tak jak wcześniejsze działania ministra Rostowskiego" - oceniła. W opinii Natalli-Świat, najbardziej efektywne byłoby pozyskanie dla budżetu środków z emisji papierów skarbowych.

Reklama

Wiceszefowa PiS skomentowała także przewidywany przez Rostowskiego wzrost PKB w 2009 roku, który ma wynieść 0,2 proc. "Większość ekspertów mówi, że wzrost będzie oscylował wokół zera. Czy to będzie plus 0,2 procent czy minus 0,2 procent, to jest błąd pomiaru i nie ma praktycznie większego znaczenia" - uważa.