Spadek zamówień w europejskim przemyśle o 0,2 proc. rozczarował, ponieważ odczekiwano w czerwcu niemal 2 proc. wzrostu. Wszelkie próby ataku podaży były jednak bezpiecznie pacyfikowane przez poziom 2000 pkt., którego test doprowadził nawet do powrotu WIG20 do poziomu neutralnego, ale przy kolejnej próbie ataku był już bezsilny.

Chociaż wszystkie parkiety czekały na raporty kwartalne z amerykańskich spółek to pomimo całej jej masy reakcje można było zaobserwować jedynie po wynikach banku Wells Fargo, który zarobił dwukrotnie ponad oczekiwania, oraz informacji z banku Morgan Stanley stracił dwukrotnie więcej niż prognozowano. Pomimo skrajnie różnych wyników reakcja rynku na oba przypadki była identyczna –pogłębienie spadków. Wynikało to z dodatkowych informacji, że Wells Fargo musi zawiązać wysokie rezerwy, a na wynik Morgan Stanley w największym stopniu wpłynęła konieczność spłaty rządowych pożyczek i ogólnej restrukturyzacji zadłużenia firmy.

Okazało się jednak, że to nie słabe wyniki są problemem dla krajowego parkietu. Największym zagrożeniem i jednocześnie przyczyną przejścia na ponad 2 proc. spadki dla rynku okazał komunikat z Ministerstwa Skarbu, które ogłosiło, że zamierza sprzedaż udziały w KGHM, PKO BP i LOTOS. Wizja kontynuacji prywatyzacji, choć na razie bez żadnych szczegółów, sprawiała że niedźwiedzie poczuły wiatr w żagle i z większą siłą uderzyły w wymienione walory, które ostatecznie straciły po 3 proc.

Pod koniec podaż wzmocniła jeszcze informacja z General Motors, którego globalna sprzedaż zmniejszyła się w drugim kwartale o 15 proc. Nie wpłynęło to jednak na ostateczny wynik sesji, która zakończyła się tuż pod barierą 2000 pkt. W sumie była to konsekwencja wczorajszej słabej końcówki, która jednak nie rodzi większych konsekwencji z uwagi na krótkoterminowe wykupienie rynku. Problemów nie powinno być przynajmniej do czasu zejścia poniżej 1930 pkt.

Reklama

Szukasz komentarzy giełdowych?Znajdziesz je na Forsal.pl