To nie zabawa w kotka i myszkę

Mimo, że przypomina to dziecięcą zabawę w kotka i myszkę, to jest to gonitwa za strategicznym surowcem, w którą zaangażowane są ogromne pieniądze, emocje i oczekiwania na odrodzenie globalnej gospodarki.

Spadki, wzrosty, spadki , wzrosty…

W piątek ropa taniała drugi dzień z rzędu, gdyż spadki na światowych giełdach znowu umocniły przekonania inwestorów, że na ożywienia globalnej gospodarki - a tym samym wzrostu popytu na paliwa - wypadnie jeszcze poczekać.

Reklama

Podczas elektronicznej sesji na nowojorskiej giełdzie NYME kontrakty wrześniowe staniały o 1,03 dol., lub 1,4 proc. do 70,91 dolarów. W tym samym czasie w Londynie za baryłkę płacono 71,23 dol.

Szybkie zmiany szkodzą rynkowi

- „Najwyraźniej trochę zahaczyliśmy o górny pułap. Szybkie zmiany cen wyrządzają szkody na fizycznym rynku ropy. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dojdzie do stabilizacji w bardzo szerokich widełkach z jej spadkiem nieco powyżej 65 dolarów, zanim ropa znowu odbije” – oceniał w piątek Tobias Merach, szef badań rynku surowców w Credit Suisse Group w Zurychu.

Eksperci czekają na stabilizacje na poziomie 75 dol. za baryłkę

Stephen Schork, prezydent konsultingowej firmy Schork Group w Villanova, w stanie Pensylwania, jest bardziej konkretny. Jego zdaniem po chwilowym przeczekaniu szykuje się powrót do poziomu 75 dol. za baryłkę. Na rynku umacniają się tendencje wzrostowe i to zupełnie niezależnie od fizycznych dostaw ropy – twierdzi.

Na razie od ściany do ściany

Ale ta ostatnia opinia jest najwyraźniej na wyrost. Niemal co tydzień nastroje na rynku zmieniają się bowiem niemal od ściany do ściany w zależności od stanu rezerw USA, które są największym na świecie konsumentem ropy naftowej. W minioną środę podano, że zapasy destylatów, w tym oleju opałowego i paliwa dieslowskiego są o 25 proc. wyższe od średniej za pięć lat, a benzyny – przekraczają przeciętne rezerwy o 3 proc.

Wzrost zapasów sugeruje słabnięcie aktywności gospodarczej i szans na szybkie odrodzenie gospodarki. Ale i na odwrót – każdy dobry wskaźnik makroekonomiczny jest sygnałem umacniania się pozytywnych tendencji w gospodarce i odbudowy popytu na ropę. Dlatego na początku tygodnia cena ropy w Europie popędziła w górę w reakcji na dane o produkcji przemysłowej w Chinach i budownictwie w USA, a po raporcie Departamentu Energii zaczęła spadać.

Racjonalnych przesłanek brak

-„Rynek surowców coraz bardziej przypomina beczkę prochu” – podkreśla Roman Przasnyski, główny analityk Gold Finance. – „Trwa na nim prawdziwe szaleństwo. Wciąż powtarzane są opinie, mówiące o braku jakichkolwiek racjonalnych przesłanek tak dynamicznych wzrostów cen, przede wszystkim ropy naftowej i miedzi. Żadne sygnały z realnej gospodarki nie uzasadniają rzeczywistego wzrostu zużycia tych surowców i rosnącego popytu na nie. A przecież tylko w takich warunkach można mówić o zdrowym i ekonomicznie uzasadnionym wzroście notowań” – mówi Przasnyski.

A rynki mogą nie zaakceptować wzrostu cen

Jeszcze mocniejsze ostrzeżenie nadeszło z Międzynarodowej Agencji Energii. Fatih Birol główny ekonomista organizacji stwierdził, że światowa gospodarka może nie przełknąć dalszego wzrostu cen ropy naftowej.

Jego zdaniem ceny przekraczające 70 dolarów mogą zdławić odrodzenie światowej gospodarki. - „Jeśli pójdziemy krok dalej i ceny będą znacznie wyższe niż obecnie, wówczas możemy być świadkami spowolnienia i zduszenia gospodarczego odrodzenia” – powiedział Birol o poziomie cen, kiedy europejski surowiec benchmarkowy kosztował około 70 dolarów.

90 dolarów nie zaakceptuje już nikt

Światowe ceny ropy osiągnęły rekordowy poziom 147 dolarów w lipcu 2008 roku, ale pod koniec tegoż roku spadły poniżej 40 dolarów.

Francisco Blanch, strateg ds. surowców w Bank of America twierdzi, że tolerowane widełki cen ropy naftowej znajdują się gdzieś pomiędzy 70 i 80 dolarami, przy czym 80 dolarów jest górnym limitem dla gospodarek rozwiniętych. Poziom 90-100 dolarów za baryłkę może zaszkodzić nawet Chinom.

Merrill Lynch, dla którego pracuje Blanch uważa, że ropa naftowa jeszcze w tym roku pobije nowy rekord, gdyż zwiększający się dopływ pieniądza na rynkach wschodzących zaowocuje wzrostem cen.

Cięcia stóp procentowych oraz programy zmierzające do rozładowania kryzysu kredytowego doprowadziły do największego od 1998 roku wzrostu płynności finansowych wśród wiodących na świecie konsumentów ropy naftowej. Wzrost podaży pieniądza o 1 proc. przekłada się na 1-proc. wzrost popytu – podkreśla Merrill Lynch w swym raporcie.

Według banku cena ropy naftowej w Nowym Jorku osiągnie w czwartym kwartale średnio 82 dolary za baryłkę. W tym roku na NYME cena wzrosła najwyżej w czerwcu do 74, 65 dol., w Londynie w zeszłą środę przekroczyła pułap 75 dolarów.