Już dziś rząd Donalda Tuska podejmie prawdopodobnie decyzję o masowej prywatyzacji w celu uzyskania środków na załatanie dziury budżetowej. Według planu zaproponowanego przez ministra skarbu Aleksandra Grada 23 lipca, ze sprzedaży udziałów w państwowych spółkach do budżetu ma trafić do końca przyszłego roku aż 37 miliardów złotych.

Wielka wyprzedaż prywatyzacyjna ma przede wszystkim zapobiec wzrostowi deficytu budżetowego. Według szacunków Komisji Europejskiej, w tym roku może on wynieść aż 6,6 procent PKB, a w przyszłym 7,3 procent. A to oznaczałoby przekroczenie progów, przy których KE wszczyna wobec kraju procedurę nadmiernego deficytu.

„Fiskalne zagrożenie jest tak duże, że stawia prywatyzację w zupełnie nowym kontekście. Rygory stawiane przez nadmierny deficyt powodują, że musimy szukać bardziej subtelnych instrumentów” – powiedział minister w Kancelarii Premiera Michał Boni w wywiadzie dla TVN24.

Choć Polska pod względem dynamiki PKB jest chlubnym wyjątkiem na tle większości krajów członkowskich Unii Europejskiej, to konstrukcja przyszłorocznego budżetu może być niezwykle trudna. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wciąż żywe nadzieje rządu na rychłe wejście na ścieżkę prowadzącą do strefy euro.

„To już najwyższy czas, żeby Polska podjęła prawdziwą prywatyzację. Każdy dochód z prywatyzacji oznacza zmniejszenie długu, a z budżetowego punktu widzenia to niezwykle sensowny ruch” – powiedział w wywiadzie dla agencji Bloomberg były minister finansów Mirosław Gronicki.

Reklama