Samochody dostawcze i półciężarówki sprzedawane w Unii Europejskiej będą musiały w ciągu czterech latach sprostać ostrzejszym standardom ochrony środowiska, wynika z opracowywanych obecnie w Komisji Europejskiej planów, które już teraz spotkały się mocną krytyką motoryzacyjnego lobby – pisze w czwartkowym wydaniu „Financial Times”.

Dotychczas nowe standardy emisji dla samochodów osobowych w UE, ustalone pod koniec zeszłego roku, nie dotyczyły samochodów dostawczych, co zaczęło rodzić obawy, że producenci samochodów będą próbowali przechytrzyć prawo zaliczając większe modele do kategorii ciężarówek.

Zgodnie z propozycjami dopuszczalna emisja CO2 w samochodach dostawczych (Light commercial vehicles – LCVs) została ustalona średnio na poziomie 175g/km, co powinno być spełnione do połowy 2013 roku – wynika z wewnętrznych dokumentów Komisji Europejskiej, do których dotarł „Financial Times”. Obecnie norma ta wynosi 200 h/km. Docelowo norma ta będzie wynosić jeszcze mniej – 135 g/km. Propozycje mają być dopięte w Komisji do końca września, po czym zostaną przedstawione w Parlamencie Europejskim i państwom członkowskim.

Poprzednie próby ograniczenia emisji spalin przez pojazdy spotkały się na takim właśnie etapie ze zdecydowanym sprzeciwem, zwłaszcza ze strony ACEA, europejskiego lobby motoryzacyjnego z siedzibą w Brukseli.

Sekretarz generalny ACEA odrzucił wczoraj plany, jako „nie nadające się do wdrożenia”, twierdząc, że jego członkowie nie będą w stanie spełnić nowych standardów w tak krótkim okresie czasu. „Nie mamy nic przeciwko rozsądnym regulacjom, ale te propozycje stanowią zagrożenie dla konkurencyjności przemysłu” – powiedział Ivan Hodac. „To nie do pomyślenia, żeby składać takie propozycje podczas głębokiego kryzysu w branży”.

Reklama

W Unii Europejskiej sprzedaje się ponad 2 mln samochodów dostawczych rocznie, czyli chodzi tu o co ósmy sprzedawany pojazd. Ale podobnie jak w całej branży, obecnie sprzedaż vanów i minibusów się załamała.

“Dzisiaj po prostu nie mamy pieniędzy na spełnienie podwyższonych standardów. W przypadku samochodów dostawczych okres liczony od projektu do produkcji wynosi od siedmiu do 10 lat, toteż sugerowany termin 2013 roku jest całkowicie nieosiągalny” – mówi Hodac.

Jego zdaniem propozycje te oznaczają konieczność dodania do ceny każdego pojazdu kwoty 6 tysięcy euro. „Tego rodzaju podwyżka w odniesieniu do pojazdu, stanowiącego w zasadzie narzędzie pracy, jest nieuzasadniona”.

Dudley Curtis z ekologicznego ugrupowania Transport and Environment (Transport i Środowisko), uważa, że zastosowanie pewnych technologii wprowadzonych w samochodach osobowych mogłoby ułatwić okres przejściowy. I dodaje, że bardzo ważną sprawą jest likwidacja luk prawnych, które umożliwiają zaliczanie samochodów osobowych do kategorii ciężarówek.

“W USA wyłączenie SUV-ów (pojazdów sportowo-użytkowych) z ekologicznych standardów w latach 1970- tych i 80-tych przyczyniło się do ogromnego wzrostu i nadreprezentacji tej kategorii pojazdów” – ostrzega Curtis.

Odpowiedź ACEA na plany UE przypomina jej kampanię w sprawie emisji CO2 w samochodach osobowych, która ostatecznie zakończyła się porozumieniem w grudniu zeszłego roku po blisko dwóch latach rokowań. Zarówno górny limit emisji, 130 g/km, jak i termin obowiązywania od 2015 roku, zostały nieco zmienione na korzyść producentów aut w wyniku ich interwencji.

Podobnie jak pakiet dotyczący samochodów osobowych, obecne regulacje najpewniej spotkają się ze sprzeciwem koncernów samochodowych z Włoch i Niemiec, którzy już dokonały przebudowy swoich flot, aby dobrowolnie podporządkować się sugerowanym standardom.

Tłum. T.B.