Wśród chętnych na tę niecodzienną pozycję znaleźli się m.in. nauczyciele, inżynierowie, prawnicy, sędziowie, eksperci ds. zarządzania i emeryci. Kandydatury z załączonymi własnymi przepisami na czekoladki, zdjęciami i opisami doznań smakowych nadeszły z tak odległych miejsc jak RPA, Wielka Brytania, Włochy czy Austria. Jak mówi szefowa produkcji firmy Merima Krstić, zadziwiające było to, że w ani jednej z tysiąca nadesłanych ofert nie padło pytanie o wynagrodzenie. Wiele osób proponowało, że mogą początkowo pracować za darmo. Po odbyciu licznych rozmów kwalifikacyjnych wyłoniono 100 osób, spośród których firma wybierze "tę jedną, która ma to coś".

Degustator czekolady nie może palić papierosów ani pić alkoholu. Musi natomiast umieć rozróżniać obecnie już 80 wariantów smakowych czekolady i pralinek. Z pomocą nowego pracownika firma chce niedługo zwiększyć liczbę tych smaków do stu. Do zadań degustatora będzie też należała współpraca przy tworzeniu nowych produktów. Dlatego musi być w stanie skosztować wszystkiego - wykluczone jest więc uczulenie m.in. na ciemną i jasną czekoladę z nadzieniem owocowym, alkohol, orzechy, paprykę chili, pieprz, kardamon, lawendę czy imbir. Co więcej, "musi umieć dopasować rodzaj pralinek do indywidualnych potrzeb klienta" - mówi szefowa firmy Marina Kaludżerović, dodając, że jest to "zadanie wymagające subtelnego psychologicznego podejścia".

Zgodnie z opisem obu pań, degustacja pralinki powinna odbywać się nieśpiesznie, w temperaturze pokojowej. "Należy wyczuć konsystencję (pralinki) między palcami, potem delikatnie przebić się zębami przez słodką polewę; przy dokładnie 36 st. C na języku uwalnia się pełny bukiet. Należy na krótko wstrzymać oddech, następnie wykonać wydech przez nos - i człowiek jest szczęśliwy".