Od chwili wybuchu kryzysu finansowego przedstawiciele największych krajów rozwijających się (tzw. BRIC - Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) wielokrotnie sugerowali, że międzynarodowy system walutowy wymaga reformy. Także wielu ekonomistów zgadza się, że jest to konieczne, aby w przyszłości można było zapobiec powtórce takich zawirowań na rynkach finansowych i w gospodarce, z jakimi mamy obecnie do czynienia. UNCTAD jest jednak pierwszą ważną organizacją międzynarodową, która przyłączyła się do tych apeli.

O ile jednak sugestie państw BRIC ograniczają się przede wszystkim do tego, aby ważniejszą funkcję w nowym systemie walutowym przyznać Specjalnym Prawom Ciągnienia (tzw. SDR-om), czyli jednostce rozrachunkowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego, UNCTAD proponuje znacznie głębsze zmiany. "Potrzebna jest inicjatywa podobna do systemu z Bretton Woods lub Europejskiego Systemu Walutowego" - oznajmił współautor raportu Heiner Flassbeck.

Według UNCTAD, państwa członkowskie ONZ powinny utworzyć światowy bank rezerwowy, który emitowałby nową walutę oraz kontrolowałby, czy poszczególne kraje utrzymują względem niej sztywny realny kurs swoich jednostek płatniczych.

Jak podkreśla oenzetowska agenda, reżim kontrolowanych kursów walutowych pozwoliłby państwom wschodzącym uniezależnić się od wahań nastrojów na międzynarodowych rynkach finansowych. "Najważniejszą lekcją płynącą z kryzysu finansowego jest ta, że rynki finansowe nie ustalają poprawnie kursów" - twierdzi Flassbeck.

Reklama